W ostatnich kilkunastu dniach kibice boksu w Polsce zastanawiali się, dlaczego z ramówki Kanału Sportowego zniknął program "W Ringu" stworzony i prowadzony przez Borka. Domysły fanów szermierki na pięści postanowił rozwiać sam zainteresowany. Borek w trakcie poniedziałkowego "Zebrania zarządu" po pierwsze potwierdził, że magazyn wypadała na stałe, a potem wymienił kilka powodów swojej decyzji. Najmocniejsze słowa padły właśnie w kierunku Wasilewskiego.
Borek mocno o Wasilewskim
- Mogłem znosić, chociaż nie powinienem tego robić, nocne obelgi, różne wpisy pisane nie wiem po czym, które następnego dnia były kasowane. Natomiast nigdy nie pogodzę się z czymś takim, że ów rzeczony promotor, w obecności pracowników telewizji publicznej, opowiada historię, tydzień przed galą w Rzeszowie, że Mateusz Borek pobił pracownika Kanału Sportowego. To były 22 mosty za daleko. Nie odważyłbym się łamać kręgosłupów moim ekspertom, mówiąc, że nadal rozmawiamy o boksie, ale nie promujemy jego gal - zdradził Borek, który dodał, że nie wyklucza wkroczenia na drogę prawną w tej sprawie.
Cała wypowiedź Borka poniżej (od 16:38):
Wasilewski odpowiada Borkowi
Na odpowiedź ze strony Wasilewskiego nie trzeba było długo czekać. Szef KnockOut Promotions w rozmowie z portalem ringpolska.pl nazwał Borka "kłamczuszkiem" (od 5:52), przedstawił swoją chronologię wydarzeń i zaznaczył, że nie mówił o pobiciu, a o szarpaniu. I coś nam podpowiada, że to nie koniec kolejnej wojenki między byłymi kolegami...