"Super Express": Kolejna rozprawa za tobą, ponownie odrodzona. Jakie przeczucia?
Krzysztof Włodarczyk: Ciężko powiedzieć, czy będzie dobrze czy nie, nie mogę mówić za sędziego. To jego i tylko jego decyzja.
- Trafiłeś za kraty za głupotę. To nauczka na przyszłość?
- Nie będę mówić czy to głupota czy nie, na pewno nierozważność. Gdybym mógł cofnąć czas, to zrobiłby zupełnie inaczej. Żałuję tego. Nie jeździłem po alkoholu, nie przyczyniłem się do żadnego wypadku, po prostu przekroczyłem prędkość.
- Te trzy miesiące za kratami to był ciężki okres?
- To był okres bardzo ciężki dla mnie, ale też dla moich najbliższych i mojej rodziny. Moja lewa ręka kąsa jeszcze i to bardzo mocno, ale nie poszedłem tam udowadniać kim ja jestem, a po to, by odbyć karę, by odpokutować za wyrządzone grzechy i to wszystko.
- Dbałeś o formę w areszcie?
- Pewnie. Jeśli dostałem większy spacerniak to tam biegałem. Robiłem w granicach ośmiu kilometrów, to wychodziło od 400 do 470 kółek. Mogło zakręcić się w głowie, ale zmieniałem kierunek biegu. A jak byłem w celi, to miałem związane dwie zgrzewki wody i tak trenowałem. Do tego pompki, przysiady, triceps, biceps i brzuch - nogi pod kaloryfer i zasuwałem. A jak miałem mniejszą celę, to pompowałem brzuch na świetlicy.
- Jak traktowali się współosadzeni?
- Były dwie nieprzyjemne sytuacje, ale nie chcę o tym rozmawiać. Poza tym było naprawdę ok, kilka autografów nawet rozdałem. Było to lekkie zaskoczenie. Poszedłem na pawilon D i przez pierwszy tydzień to czułem się jak taka małpa w zoo. Panowie pytali, czy to naprawdę jest ten Włodarczyk. Było wesoło pod nosem, śmiać mi się chciało. Jednak siedzenie 23 godziny na dobę w samotności to nic przyjemnego. Nawet najbiedniejsza wolność jest czymś wspaniałym.
- A przychodzili do ciebie współosadzeni i pytali o karierę?
- Siedziałem sam, więc tylko te kilka minut dziennie była możliwość porozmawiania z innymi. Nawet wyjście do łaźni, gdzie można było zamienić kilka słów z pozostałymi osadzonymi, było dużym plusem. Wreszcie można było do kogoś otworzyć buzię. Człowiek zaczyna wtedy doceniać zupełnie inne rzeczy, niż ma to miejsce na wolności.
Wiemy, co ze zmianą werdyktu w walce Don Kasjo - Parke! Wielu będzie w szoku!
- Fizycznie prezentujesz się świetnie. Dobrze karmili?
- Jak ktoś nie miał pomocy z zewnątrz, to nie oszukujmy się, jedzenie było żadne. Jakoś sobie radziłem, a jedyną przyjemnością były słodkości. Trochę ich miałem. Batony, czekolady, a wieczorem na deser kisiel. To były chwile przyjemności. Małej, ale zawsze przyjemności.
- Kontaktowałeś się z najbliższymi?
- Codziennie dzwoniłem do ukochanej i pytałem o córeczkę. Najgorszym momentem w całym moim życiu było to, że kiedy wyszedłem, to córka bała się mnie. Uśmiechała się, bo wiedziała, że jest kimś znajomym, ale bała się mnie. Nie mogłem jej nawet na ręce wziąć. Na wolności jestem miesiąc, ale dopiero od pięciu dni zostaje ze mną. Choć nadal nie jest do końca z tego szczęśliwa. Ostatnio narzeczona gdzieś pojechała i ja zostałem na trzy godziny tylko z nią. Miałem lament, płacz, musiałem stawać na uszach, by ratować sytuację. Wyszliśmy na spacer, pokazałem jej kilka rzeczy, a wszystko po to by zmylić brak mamy. Było bardzo ciężko.
- Kiedy wracasz na ring?
- Forma jest nie najgorsza. Wróciłem już do treningów, wiadomo, że trzeba popracować nad kondycją, ale codziennie coś robię. Jak nie biegam, to siłownia, jak nie siłownia, to technika z kolegami. Tak by nie było pustki. Jeśli chodzi o boks, to trenuję sam, albo z Jurkiem Baranieckim.
Był listonoszem, teraz demoluje w ringu. "Tylko huragan może mnie przewrócić"
- A jak zareagowali na twój powrót koledzy z KnockOut Promotions?
- Powitali mnie uśmiechem i mocnym uściskiem ręki. Najbardziej chciałbym podziękować Kamilowi Szeremecie, bo od niego jedynego dostałem kartkę do aresztu śledczego. To było bardzo przyjemne, takich rzeczy się nie zapomina. Taki fajny, ludzki odruch.
- Tommy McCarthy obronił tytuł mistrza Europy i teraz to ty masz z nim walczyć.
- Słyszałem, że ostatnio wygrał przed czasem. I fajnie, mam nadzieję, że nie stchórzy i wyjdzie ze mną do ringu. Ten pas mistrza Europy to byłaby jedna z wisienek na torcie w mojej karierze. Chcę zdobyć ten pas, zrobić jedną, góra dwie obrony, a potem mam chrapkę, by powalczyć o pas mistrza świata.
- 30 maja walka Artura Szpilki z Łukaszem Różańskim. Jak stawiasz?
- O pojedynku nie chcę się wypowiadać, w ogóle mnie to nie interesuje. Co do Szpilki, to rozmawiałem z Andrzejem Wasilewskim i pytałem go o możliwość walki z nim. Mam nadzieję, że w końcu zaboksujemy!
Szpilka OPUSZCZA media społecznościowe! Wszystko przez... NIE ZGADNIESZ!