"SE": - A chociaż jesteś w formie, ponad rok borykałeś się z kontuzjami?
Krzysztof Zimnoch: - W piątek mam ostatnią konsultację z lekarzem. Za 2-3 tygodnie czeka mnie operacja prawego barku. Obecnie ważę 105-107 kilogramów, biegam i ćwiczę na siłowni, ale nie przeciążam kontuzjowanej ręki, żeby nie bolała.
- Jak oceniasz nowego czempiona?
- Średnio mi się podobał. Rywal mu się nie postawił, nie umiał przejść do półdystansu i zniwelować różnicy w warunkach fizycznych.
Deontay Wilder mistrzem świata wagi ciężkiej! Pas wrócił po latach do USA
- Ty wiedziałbyś, jak to zrobić?
- Kiedy Wilder bił swoje obszerne ciosy, można go było kontrować albo pójść do przodu, więcej zaryzykować. Tego Stiverne nie zrobił. Ale... mogę sobie teraz opowiadać, to nie ja byłem w ringu.
- Wilder jest teraz dużo lepszym bokserem niż wtedy, gdy go pokonałeś?
- Na pewno jest innym bokserem, pokonałem go przecież siedem lat temu. Nabrał masy mięśniowej, chociaż nogi nadal ma strasznie chude. W walce unifikacyjnej z Kliczką nie miałby jednak żadnych szans.
- Wilder tłumaczył, że przegrał wtedy z tobą, bo opadł z sił z powodu gorączki.
- Nie obchodzą mnie jego wymówki. Nie wiem, czy był chory. Zamęczyłem go uporem i chęcią zwycięstwa, odrobiłem straty z początku i wygrałem trzema punktami.
- Rewanż byłby mile widziany?
- Oczywiście, bardzo na to liczę. Taką walkę można łatwo sprzedać. Ale najpierw czeka mnie operacja, 3-4 miesiące rehabilitacji i dopiero potem powrót na ring. Kiedy wejdę do rankingu WBC, będzie można coś poważnie planować.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail