"Super Express": - Kto jest faworytem waszej walki?
Krzysztof Zimnoch: - Ja! Jestem zdeterminowany, by wygrać, bardzo ciężko pracowałem cały rok, zrobiłem wszystko, żeby zwyciężyć. Zapewniam, że w Szczecinie będę dużo lepszym pięściarzem niż rok temu w Legionowie. Zrobiłem ogromny postęp.
- Co poprawiłeś najbardziej?
- Krótko mówiąc, wszystko. Po dwóch operacjach barku (w czerwcu 2014 i styczniu 2015 r.) nie boksowałem dwa lata. Tak długa przerwa sprawiła, że miałem nawet problemy z poruszaniem się po ringu. Teraz czuję się komfortowo zarówno pod względem kondycyjnym, jak i psychicznym. Chcę ważyć więcej niż ostatnio (Zimnoch przed rokiem ważył 100 kg, Mollo 109,8 kg - red.), dzięki czemu będę silniejszy.
- Rozpamiętujesz jeszcze waszą pierwszą walkę?
- Już dawno o niej zapomniałem. Wyciągnąłem wnioski z tamtego pojedynku, studiowałem nagrania Mike'a Mollo i wiem, że będzie dobrze. Wyjdę skoncentrowany i wiem, co mam zrobić w ringu.
- Mollo mówił przed rokiem, że miał kondycję tylko na kilka rund.
- Taki mam plan taktyczny, by nie wytrzymał ze mną do 5. rundy.
- Denerwują cię jego prowokacje? Mówi, że znów będziesz "całował" deski...
- Nie śledzę tego, co mówi na mój temat. Szkoda mi na to czasu, wolę odpowiednio przygotować się do rewanżu. Traktuję go z szacunkiem, przemówię dopiero w ringu.
- Jak oceniasz postępy, które zrobiłeś pod wodzą nowego trenera Richarda Williamsa?
- Z trenerem Williamsem pracuję od sierpnia 2016 roku, w październiku stoczyłem walkę z Marcinem Rekowskim (wygrał niejednogłośnie na pkt - red.) i czułem się wtedy tak, jakbym boksował tylko jedną ręką. Postęp polega na tym, że teraz czuję, że w końcu mogę boksować dwiema rękami.