"Super Express": - Doszedłeś już do siebie po porażce z Abellem?
Krzysztof Zimnoch: - Fizycznie bardzo szybko, bo już dwa tygodnie po walce wróciłem do treningów, a mentalnie. trochę mi to zajęło, ale już się pozbierałem. Ta walka zmieniła trochę moje podejście do boksu.
- Jakie jest teraz?
- Do tej pory marzyłem i mówiłem o walkach o mistrzostwo świata, Abell sprowadził mnie na ziemię i muszę zacząć trochę realniej na to wszystko patrzeć. I bardzo dobrze, każdy musi wiedzieć, gdzie jest jego miejsce. Kto wie, może w przyszłym roku stoczymy rewanż i będzie odwrotnie? Teraz muszę się odbudować, stoczyć jak najwięcej walk. Zadeklarowałem się, że mogę walczyć co miesiąc.
- To prawda, że rozpocząłeś treningi MMA?
- Tak, ćwiczę zapasy i MMA, ale nie jest to dla mnie pierwsza styczność ze sportami kopanymi, bo jako dziecko z braćmi i wujkiem bawiłem się w tzw. przewalanki na trawie. To było takie MMA 25 lat temu. Teraz wdrażam się, codziennie uczę się czegoś nowego.
- Kiedy debiut w klatce?
- W przyszłym roku i niewykluczone, że ten debiut będzie już w następnej walce. Mój promotor Tomasz Babiloński zajął się organizacją gal MMA i wspólnie wpadliśmy na pomysł, bym wystąpił na jednej z nich. Na tę chwilę bliżej mi więc do MMA.
- Twój "przyjaciel" Artur Szpilka również rozważa występy w MMA, więc skoro nie udało się wam zmierzyć w boksie, to może uda się w klatce?
- Może będzie łatwiej niż w boksie? W kontrakcie mam możliwość wystąpienia na gali innego promotora po opłaceniu konkretnego procenta z wynagrodzenia, myślę, że Artur ma podobnie, więc może chłopaki z KSW chcieliby coś takiego zorganizować? Jestem otwarty na wszelkie propozycje.