"Super Express": - Czujesz satysfakcję? Bo niektórzy mówili, że "Pudzian" w MMA już się kończy.
Mariusz Pudzianowski: - Zamknąłem usta tym krytykom. Twierdzili, że znów nie wytrzymam kondycyjnie. Tymczasem miałem siły i mógłbym walczyć trzecią rundę. Nie było momentu, w którym mnie odcięło. Nauczyłem się myśleć, rozkładałem siły. Walczyłem pomału, sukcesywnie.
Przeczytaj także: KSW 24. Federacja rozdała bonusy. Dla kogo premia?
- Tym razem obalałeś go i tłukłeś w parterze...
- Punktowałem będąc na górze, punktowałem będąc na dole. On zakładał, że będę chciał walczyć w stójce, nie spodziewał się, że będę przygotowany na walkę w parterze. Ale byłem gotowy na jego grę.
- Analizowałeś już walkę?
- Tak i nie mam sobie nic do zarzucenia. Momentami może za bardzo chciałem. W końcówce pierwszej rundy niepotrzebnie raz go obaliłem, bo przewrócenie 140-kilowego chłopa kosztuje dużo prądu.
- Po ciężkich przygotowaniach nie będziesz mógł przez jakiś czas patrzeć na salę treningową?
- Właśnie jadę na trening (śmiech). Nie będę ćwiczył ciężko, 50-45 minut wystarczy. Będzie lżej, ale nie można odpuszczać. Trzeba dopracować to, co się umie, musi być pełna automatyka.
- McCorkle chce trzeciej walki.
- A ja nie, bo chcę zrobić krok do przodu. Nie ma sensu szarpać się z kimś po 3-4 razy.
Zobacz koniecznie: KSW 24, wyniki. Nastula przegrał z Bedorfem. Czy zakończy karierę?
- Załóżmy, że federacja KSW proponuje ci walkę z Nastulą albo starcie o pas wagi ciężkiej z Bedorfem. Co odpowiadasz?
- Teraz jeszcze nie myślę o tym, z kim chciałbym walczyć.
- W 2010 roku przegrałeś w USA z Timem Sylvią. Myślisz czasem o rewanżu?
- Myślałem o tym. Muszę jednak jeszcze popracować. A gdy będę gotowy, zaproponuję szefom KSW zorganizowanie takiej walki.