"Żegnaj Trenerze… Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś, przez co razem przeszliśmy i co wspólnie osiągnęliśmy. Nie skłamię mówiąc, że byłeś dla mnie jak drugi Ojciec. Na treningu, nie raz z Twoich ust padało słowo "CZAS", tym razem to dla Ciebie zatrzymał się na ziemi…" – napisał w mediach społecznościowych Różański.
Ostatni wywiad trenera Mariana Basiaka po wygranej walce Łukasza Różańskiego o tytuł mistrza świata
W kwietniu Różański właśnie pod wodzą Basiaka zdemolował w 1. rundzie Alena Babicia i został mistrzem świata federacji WBC w wadze bridger. Kilka minut po tym efektownym zwycięstwie udało nam się porozmawiać z trenerem, który, jak sam zaznaczył, musi pędzić do domu, bo żona jest chora.
Okazało się, że to była nasza ostatnia rozmowa. Takich OSOBISTOŚCI w polskim boksie zostało niewiele. Zresztą wystarczy posłuchać co miał do powiedzenia trener po swoim największym sukcesie w karierze. Wielka klasa na każdym kroku...
Marian Basiak nie żyje. Legendarny trener zmarł w wieku 83 lat
"Super Express": - Trenerze wielkie gratulacje. To była ważna walka także dla pana.
Marian Basiak: - Tak, to była dla mnie bardzo ważna walka, bo ja po prostu noszę się z zamiarem zakończenia kariery trenerskiej. I w związku z tym liczyłem się, że jak Łukasz nie wygra, to nie będzie takie proste, ale wygrał i teraz bardzo poważnie się nad tym zastanowię. Mogę się wycofać jako trener mistrza świata, nie każdy miał taki przywilej.
- Jest pan związany z Łukaszem od początku jego kariery.
- Zgadza się. Przeżyłem z Łukaszem od początku aż do dzisiaj wszystko, co mogłem przeżyć. W Dębicy i tutaj w Rzeszowie trochę w tym boksie zdobyłem, wywalczyłem kilka razy tytuł mistrza Polski drużynowo i indywidualne, ale dopiero mistrzostwo świata to jest to.
- Przed walką mówił pan, że 1. runda wszystko wyjaśni. No i wyjaśniła.
- Liczyłem się z tym, że jeśli Łukasz go trafi i walka zacznie się po jego myśli, to nie potrwa to długo. W wywiadach skromnie wspominałem, że to może być 12 rund i tak byliśmy przygotowani, bo to jest boks, ale Łukasz wiedział, że jak dobrze trafi, to za chwilę będzie dalszy ciąg egzekucji.
- Pseudonim Babicia to "Dzikus", ale to Łukasz był dzikusem w ringu.
- Tak, odwrotna sytuacja. Zrobił to, na co rywal nie był przygotowany. Ale Łukasz zaboksował swoje - tym pierwszym lewym sierpowym go napoczął, a potem już skończył w swoim stylu. Ja liczyłem na więcej rund, ale Łukasz po raz kolejny znakomicie wykorzystał moment, gdy przeciwnik był trafiony.
- Łukasz pewnie balował do rana, a jak świętował trener?
- Nie, nie, nie, Łukasz nie jest do balowania. Tak jak powiedział - pewnie wypił piwo lub lampkę szampana i tyle. Był bardzo zmęczony, tyrał cały czas, trzymał wagę, więc jak zdecydował się na coś mocniejszego, to mógłby się wywrócić po dwóch kieliszkach (śmiech). A ja po prostu po gali się umyłem, przebrałem i pojechałem do siebie, bo mam w domu trochę chorą żonę.
- Ten sukces jest niezwykle ważny dla polskiego boksu, prawda?
- Kosztowało mnie to bardzo dużo zdrowia. Jestem związany z Łukaszem od samego początku na dobre i na złe. W przeszłości miałem szczęście do chłopaków, robi medale, ale mistrza świata jeszcze nie miałem. To jest coś bardzo dużego dla mnie, Łukasza, Rzeszowa i całej Polski.