Marcin Held (20 l.) to wschodząca gwiazda polskiego MMA. Chłopak z Tych kontrakt z Bellatorem, drugą największą organizacją tego sportu w USA, podpisał w październiku 2010 roku. W tym roku wygrał z niepokonanym Rosjaninem Muradem Maczajewem i mającym ponad 60 walk na koncie Amerykaninem Richem Clementim.
- Każde z tych starć to walka życia, dużo się podczas nich nauczyłem - mówi Held, który 14 grudnia zmierzy się w finale z Dave'em Jansenem. Zwycięzca zgarnie 100 tysięcy dolarów.
Tylko Manto go wspiera
Zaczynał od treningów aikido (jeszcze w szkole podstawowej, jako dziewięciolatek).
- Zobaczyłem plakat na mieście. Potem było brazylijskie ju-jitsu, a w wieku 16 lat stoczyłem pierwszą zawodową walkę. Za kilka pierwszych pojedynków dostałem śmieszne pieniądze. Dopiero podpisując kontrakt z Bellatorem, złapałem finansowy oddech - mówi Held trenujący w klubie Bastion Tychy pod okiem trenera Sławka Szamoty.
- Mam jednak problemy ze znalezieniem w Polsce sponsorów. Na razie wspiera mnie jedynie firma Manto - zastrzega Held.
Mama była przerażona
Pomysł, że będzie walczył w klatkach, nie spodobał się mamie Marcina - Barbarze.
- Kiedy oglądaliśmy walkę Pudzianowskiego z Najmanem, mama była przerażona. Teraz rozumie, że to nie bójka na ulicy. Śledzi moje walki, wie, że to sport i nie wchodzimy do ringu, żeby się pozabijać. Moim wielkim kibicem był tata Stanisław. Wspierał mnie, woził na zawody. Niestety, zmarł na zawał w 2007 roku i mam nadzieję, że jeśli teraz patrzy na mnie z góry, to jest zadowolony - dodaje Held.
Za młody na bankietowanie
Jest gwiazdą mieszanych sztuk walki, ale po wygranej z Maczajewem nie został wpuszczony na bankiet po imprezie. - Stwierdzono, że nie mam jeszcze 21 lat i nie wpuszczono mnie, chociaż miałem specjalne zaproszenie - wspomina.
Walczy, trenuje i studiuje zarządzanie w sporcie na AWF.
- Znajomi narzekają, że nie mam dla nich czasu, ale po dwóch czy trzech treningach dziennie jestem tak zmęczony, że idę do domu spać. Nie wiem, czy skończę studia, myślę o przeprowadzce do Ameryki, bo tam toczę pojedynki - mówi Marcin.
Lubi walczyć agresywnie
W ringu imponuje walką w parterze. - Lubię agresywny styl. Mam ambicje, aby być najlepszy na świecie w swojej kategorii. Przed każdą walką czuję stres, ale nie dlatego, że obawiam się, iż coś mi się stanie. Boję się, że kogoś zawiodę. Z walki na walkę moja pewność siebie jednak rośnie. Teraz też będzie stres, bo przede mną
14 grudnia najważniejsza walka w karierze - dodaje Held.