Oliwier od urodzenia miał problemy ze zdrowiem. Rekowski długo nie mógł znaleźć dawcy nerki dla swojego syna, ale z początkiem nowego roku w końcu usłyszał radosne nowiny. Znalazł się dawca, a operację Oliwiera zaplanowano na 31 marca, czyli dwa dni przed walką Marcina z Wawrzykiem. - Moje myśli były zupełnie gdzie indziej. Bardzo się martwiłem, a najgorsze było to, że byłem daleko od Oliwiera. Operacja odbyła się w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, a ja byłem w Krakowie i nic nie mogłem zrobić - mówi "Super Expressowi" Rekowski. Operacja przeszczepu nerki trwała 6 godzin. Na szczęście narząd się przyjął bez zarzutu. - Boks to moja praca. Raz się przegrywa, raz wygrywa, a życie ma się tylko jedno. Wraz z Oliwierem wygraliśmy najważniejszą walkę naszego życia. To ogromna radość patrzeć, jak syn, który nie tak dawno cierpiał, bo nie mógł doczekać się operacji, teraz jest szczęśliwy i normalnie chodzi do szkoły - cieszy się "Reks".
W sobotę w Wieliczce zmierzy się z Krzysztofem Zimnochem (33 l., 19-1-1, 13 k.o.). - Nie jesteśmy przyjaciółmi, ale między nami nie ma też wrogości. Normalnie ze sobą rozmawiamy, a kilka lat temu sparowaliśmy razem. Nie wydawał mi się wtedy silny fizycznie, ale oczywiście teraz nie ma co tego porównywać - przekonuje Rekowski. Organizator gali i promotor Zimnocha Tomasz Babiloński stwierdził, że przegrany może praktycznie pożegnać się z poważnym boksowaniem, a wygrany zmierzy się w lutym z Amerykaninem Mikiem Mollo, który w przeszłości mierzył się z Andrzejem Gołotą, Arturem Szpilką i... Zimnochem. - Babiloński ma prawo mówić to, co chce, choć uważam że to element promocji gali. Mollo? Oczywiście, jestem zainteresowany takim pojedynkiem.