W walce wieczoru gali w Hotelu Arłamów Robert Parzęczewski (25-1, 16 k.o.) wygrał na punkty z Bośniakiem Sladanem Janjaninem (27-6, 21 k.o.), ale opuszczał ring niepocieszony, bo bardzo zależało mu na zwycięstwie przed czasem. Rzucał rywala na deski aż 5 razy, ale ostatecznie o wyniku zadecydowali sędziowie:
- 5 razy na deskach Janjanin, ale nie wszystko się zgadzało w boksie Parzęczewskiego – powiedział nam Mateusz Borek: - Widać było sporo zmian w życiu i treningach. Chyba trochę myślał o urwaniu głowy swojemu rywalowi, który po 2-3 rundach przyzwyczaił się do jego dynamiki i siły zadawanych ciosów. Janjanin kilka razy próbował się sensownie odgryzać, raz nawet trafił Parzęczewskiego. Robertowi zabrakło trochę luzu, pomysłu, różnicowania akcji – tłumaczył szef MB Promotions.
Parzęczewski SZCZERZE o kasie: "Nie zbieram na nową furę, wszystko inwestuję w rozwój" [WIDEO]
Marcin Siwy o walce z Bodziochem: "Ludzie w końcu się doczekali!"
W Arłamowie doszło do kilku niespodziewanych rozstrzygnięć:
- Było dużo wątpliwości przed galą, co się uda, a co nie. Ale myślę, że został taki znak firmowy moich gal, czyli niespodzianki. Niespodzianką jest zwycięstwo na punkty, a nie przed czasem Roberta Parzęczewskiego. Niespodzianką jest zwycięstwo Salabury nad Kapczyńskim i mimo wszystko, Gorgonia nad Szymańskim. Lubię Patryka Szymańskiego, jest fajnym, uczciwym człowiekiem. Ale tak, jak mówiłem już kilka razy, nie umrę za niego. Nie będę mu mówił, jak ma żyć i jaką ma podjąć decyzję. Myślę jednak, że nadszedł czas męskiej decyzji. Sam, z tą trudną dla siebie miłością, jaką jest boks, się zatraci. Były seryjne zwycięstwa, był Campford w rekordzie, a teraz bardzo chce, wkłada całe serducho, ale znów kończy wieczór rozczarowany i smutny – podsumował szef MB Promotions.
Subskrybuj kanał KoloSEum na Youtube, by być na bieżąco z tym, co najważniejsze w sportach walki.