Tomasz Adamek zanotował udany debiut w organizacji FAME MMA. Podczas gali FAME 21 zmierzył się z Patrykiem "Bandurą" Bandurskim i w każdej z trzech rund miał zdecydowaną przewagę. Jutuber parokrotnie leżał na deskach, ale o rozstrzygnięciu musieli zadecydować sędziowie punktowi, którzy jednomyślnie wskazali na triumf byłego mistrza świata. Dość niespodziewanie o Adamku głośno zrobiło się również po pojedynku. W niedzielne popołudnie "Fakt" poinformował, że pięściarz został wyproszony z pokładu samolotu lecącego do Stanów Zjednoczonych.
Adamek zmienił zdanie po aferze
Dziennikarzom tłumaczył się, że nic złego nie zrobił i nie rozumiał decyzji załogi. - Usłyszałem, że jestem pijany i że nie mogę lecieć. A to kompletna bzdura. Po sobotniej walce w Gliwicach wypiłem trochę wina, rano jedno piwko i to wszystko. Jestem poobijany, mam podbite oko, więc może pomyśleli, że biłem się po pijaku. To skandal! Tak tego nie zostawię. Już dzwoniłem do prawnika - grzmiał Adamek. Z nieoficjalnych informacji nakreślał się jednak inny obraz.
Pięściarz miał się zachowywać nieprzyzwoicie i wulgarnie wobec załogi, co było główną przyczyną decyzji kapitana samolotu. Adamek do Stanów wrócił w poniedziałkowe popołudnie, ale przedtem postanowił zdradzić "Faktowi", że jednak nie będzie dochodził swoich praw na ścieżce sądowej. - Przespałem się i stwierdziłem, że jednak nie będę dochodził swoich praw. Podtrzymuję to, że nic złego nie zrobiłem, siedząc w niedzielę w samolocie. Wolę jednak spokojnie wrócić do żony do USA niż tutaj robić aferę. Było minęło i jest po sprawie - zdradził Adamek.
Listen on Spreaker.