"Góral" z Gilowic kilka ostatnich tygodni spędził w Polsce na przygotowaniach do starcia z "Bandurą". Jeszcze przed walką w Gliwicach zaznaczał, że mocno stęsknił się już za rodziną i za ocean zamierza wrócić następnego dnia po gali. Nie udało się. Jak zdradził na łamach "Faktu", tuż przed startem został wyproszony z samolotu.
- Nagle podeszła do mnie stewardesa. Usłyszałem, że jestem pijany i że nie mogę lecieć. A to kompletna bzdura. Po sobotniej walce w Gliwicach wypiłem trochę wina, rano jedno piwko i to wszystko. Jestem poobijany, mam podbite oko, więc może pomyśleli, że biłem się po pijaku. To skandal! Tak tego nie zostawię. Już dzwoniłem do prawnika - powiedział Adamek.
Pracownicy biura prasowego Polskich Linii Lotniczych LOT zaznaczyli, że nie mogą zdradzać szczegółów na temat swoich pasażerów, ale z nieoficjalnych informacji, do których dotarliśmy wynika, że Adamek rzeczywiście musiał odłożyć w czasie powrót do USA. Jak się dowiedzieliśmy, na pokładzie lotu do Newark był agresywny pasażer, który używał obelżywych słów w stosunku do załogi i decyzją kapitana rejsu został poproszony o opuszczenie samolotu. Tym pasażerem, o którym wspomina nasze źródło, miał być właśnie były mistrz świata dwóch kategorii wagowych.
Mateusz Borek o wyrzuceniu Tomasza Adamka z samolotu: Tomek zbulwersowany sam zaczął dzwonić do dziennikarzy
O skomentowanie całego zamieszania poprosiliśmy też Mateusza Borka, czyli menadżera i przyjaciela Adamka. Oto co nam przekazał:
- Mogę powiedzieć tyle, że nie dyskutuję z decyzjami Polskich Linii Lotniczych LOT, bo to oni podejmują takie, a nie inne decyzje. Ja tak naprawdę zakończyłem pewien temat wsadzając chłopaków do transportu o godzinie dziewiątej rano w niedzielę. Jest to dla mnie wszystko bardzo dziwne, ponieważ zarówno Tomek jak i trener zostali odprawieni przez pracowników Polskich Linii Lotniczych Lot. Został nadany bagaż obu panów, zostali przepuszczeni przez security, przeszli przez następną kontrolę pasażerów udających się do Stanów Zjednoczonych i zostali wpuszczeni na pokład. Kilka minut po wpuszczeniu na pokład pani poprosiła Tomka o to, żeby wstał i przekazała mu informację, że nie poleci. Więc tak naprawdę nie wiem na jakiej podstawie do końca został z tego samolotu wydalony. Na pewno powstanie jakiś wewnętrzny raport, coś tam będą musieli pracownicy zawrzeć.
- Dla mnie to jest przedziwne, no bo jednak jeśli ja, nie wiem, źle się zachowuję, jestem niegrzeczny, agresywny, niekulturalny, nie nadający się do wejścia na pokład - a takiego tematu w ogóle nie było - to albo nikt mi nie wydaje karty pokładowej, albo mi mówi "Proszę pana, nie nadamy pańskiego bagażu, bo pan nie leci", albo mnie nie przepuszcza ktoś przez kontrolę, albo mnie już nie wpuszcza na pokład, a nie na zasadzie, że wszedłem normalnie, odprawiono mnie, dano mi kartę pokładową i potem ktoś mnie wyprasza. Skończyło się tak, że Tomek przespał się w Warszawie, trzeba było kupić nowy bilety i odleciał w poniedziałek.
- Nie wiem, czy Tomek wypił piwo, czy dwa, o czym sam powiedział, bo to przecież nie jest tak, że ktoś robił z tego aferę, tylko on był zbulwersowany i jako pierwszy zaczął dzwonić do dziennikarzy i mówić, że to jest skandal. Z tego co się orientuję, to zrobił sobie na lotnisku kilkaset zdjęć z kibicami, zrobił sobie zdjęcia i pożartował z pracownikami linii lotniczych i być może jakiś jego żart się komuś nie spodobał, taka informacja została przekazana potem do samolotu i z tego samolotu ktoś mu kazał wysiąść.
- Nie wiem, nawet gdybyś wypił piwo czy dwa, czy nawet butelkę wina do obiadu na terenie lotniska, to masz do tego pełne prawo jako pasażer. To w końcu lotnisko daje ci możliwość kupienia piwa, wina, czy jakiegokolwiek innego alkoholu i cię namawia do tego, bo mają z tego biznes - przecież ty nie prowadzisz samochodu, tylko masz wsiąść na fotel, zamknąć oczy i za dziesięć godzin wysiąść i iść do domu. Nie wiem co mam powiedzieć więcej w tej sprawie. Życie.