Dawid Kostecki nie żyje

i

Autor: TOMASZ RADZIK/SUPER EXPRESS Dawid Kostecki nie żyje

Znany biznesmen dostaje pogróżki. W tle sprawa śmierci Dawida Kosteckiego

2019-08-13 10:22

Sprawa samobójstwa Dawida Kosteckiego budzi coraz więcej wątpliwości. Na jaw wychodzą kolejne kwestie. Tym razem, znany biznesmen Marek K. przyznał, że został ostrzeżony o możliwym podłożeniu bomby pod jego samochód. - Grozi mi wciąż aktywny "układ podkarpacki" - twierdzi w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Informacja o śmierci boksera pojawiła się w piątek 2. sierpnia. Niedługo później okazało się, że mężczyzna miał popełnić samobójstwo - Dawid Kostecki popełnił samobójstwo dziś nad ranem w Areszcie Śledczym w Warszawie-Białołęce. Powiesił się na pętli z prześcieradła, leżąc w łóżku pod kocem. Uniemożliwiło to natychmiastową reakcję współoosadzonych. Zaalarmowani funkcjonariusze Służby Więziennej reanimowali mężczyznę do czasu przyjazdu pogotowia ratunkowego. Niestety, ekipie pogotowia nie udało się uratować skazanego - mówiła ppłk Elżbieta Krakowska, Rzecznik Prasowy Dyrektora Generalnego Służby Więziennej.

Sprawa z dnia na dzień budzi coraz większe wątpliwości. Pogrzeb został wstrzymany na wniosek pełnomocnika rodziny. Na ciele mężczyzny podobno odnaleziono dwa ślady po ukłuciach, a mecenas Roman Giertych twierdzi, że podczas śledztwa prokuratura dopuściła się szeregu zaniedbań. - Prokuratura nie zleciła dodatkowej sekcji. Medycy sądowi wykonali szereg badań, które w jednoznaczny sposób wskazują, że do zgonu doszło w mechanizmie powieszenia. Nie ma żadnych przesłanek wskazujących na udział osób trzecich - powiedział "Super Expressowi" prokurator Remigiusz Krynke.

W "Rzeczpospolitej" ukazał się artykuł, w którym wypowiada się znany biznesmen, Marek K., który obawia się o swoje życie. - Teraz bardzo wiarygodna osoba ostrzegła mnie, żebym uważał, bo chcą mi podłożyć bombę pod samochodem. Potraktowałem to poważnie. Zamierzam zawiadomić o tym prokuraturę - twierdzi na łamach gazety. Marek K. ma być przekonany, że za sprawą stoi tzw. "układ podkarpacki". - Spowodowałem, że Kostecki dostał wezwanie do krakowskiej prokuratury i musiał złożyc tam zeznania w charakterze świadka - tłumaczy swoją rolę w sprawie.

To tu miał odbyć się pogrzeb Dawida "Cygana" Kosteckiego

Dawid Kostecki odsiadywał wyrok 5 lat i 100 dni pozbawienia wolności za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. "Cygan" przebywał dotychczas w Zakładzie Karnym w Rzeszowie, a 18 czerwca, czyli na 45 dni przed śmiercią, został przetransportowany do Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka, o czym "SE" informował jako pierwszy. Jak ustaliliśmy, Kostecki został przewieziony do stolicy, by zeznawać jako świadek w procesie o rozbój w sprawie dot. oskarżonego Tomasza G. Śledztwo zostało wszczęte w lutym 2016 roku, a sprawa dotyczy zdarzeń z 2007 i 2008 roku. G. jest oskarżony o rozbój i przetrzymywanie zakładników.

Termin przesłuchania ustalono na 1 lipca, jednak na salę rozpraw nie dotarł adwokat oskarżonego i sąd wyznaczył nowy na 14 sierpnia. Kostecki nie zdążył złożyć zeznań... Poważne problemy „Cygana” zaczęły się w 2012 roku, gdy w mediach społecznościowych umieszczał niepochlebne wpisy nt. wysoko postawionych rzeszowskich funkcjonariuszy CBŚ, którym zarzucał (podając nazwiska) branie pieniędzy od właścicieli agencji towarzyskich. Miała to być zemsta za aresztowanie na 10 dni przed wielką walką z Royem Jonesem Jr.

Najnowsze