W piątek 2 sierpnia informacja o śmierci Kosteckiego zdominowała wszystkie media sportowe w Polsce. Były bokser odsiadywał wyrok, a w celach procesowych został przetransportowany do aresztu śledczego na Białołęce. Według ustaleń "Rzeczpospolitej" 38-latek miał zeznawać przed warszawskim sądem w sprawie o rozbój z lat 2007-2008.
Według oświadczenia Służby Więziennej, Kostecki popełnił samobójstwo, wieszając się na sznurze z prześcieradła. Miała to potwierdzić sekcja zwłok. Rodzina nie chce dać wiary, że "Cygan" targnął się na swoje życie. W całą sprawę zaangażowali się Roman Giertych i Jacek Dubois, którzy zgłosili wniosek o powtórne przeprowadzenie sekcji zwłok.
W sobotę miał się odbyć pogrzeb Kosteckiego, ale ostatecznie do niego nie doszło. Jak podała "Gazeta Wyborcza", stało się tak po tym, jak na szyi zmarłego znaleziono dwa małe nakłucia i stąd też wniosek o ponowną sekcję zwłok. Mają być one nowym tropem w sprawie. Ponadto, jak czytamy w oświadczeniu pełnomocników rodziny Dawida Kosteckiego na Facebooku, rodzina nie widziała żadnych obiektywnych przyczyn, aby Kostecki miał popełnić samobójstwo.
- Jego wcześniejsze problemy zdrowotne i zawodowe zostały rozwiązane, regularnie spotkał się z żoną, utrzymywał bliski (jak na warunki, w których przebywał) kontakt z dziećmi i innymi członkami rodziny. Za rok mógł się starać o warunkowe wyjście z więzienia. Planował założenie szkoły bokserskiej - czytamy w komunikacie pełnomocników rodziny zmarłego.
W oświadczeniu czytamy również, że Kostecki nie chciał być przetransportowany na Białołękę, a ponadto nie czuł się bezpiecznie. - Według relacji rodziny Dawid Kostecki nie chciał zostać przetransportowany do Warszawy, gdzie miał zeznawać w innej sprawie i czuł się w Areszcie Śledczym w Białołęce zagrożony - wyjaśniają pełnomocnicy w komunikacie.
Polecany artykuł: