Walka Stępnia z Matyją była rewanżem za pojedynek sprzed roku, który zakończył się remisem. Zarówno Stępień, jak i Matyja nie zgadzali się z takim werdyktem, dlatego doszło do pojedynku rewanżowego, w którym zdecydowanie górował Stępień. Pięściarz ze Szczecina był szybszy, trafiał mocniejszymi ciosami i wydawało się, że jego zwycięstwo na punkty (i to wysoko) jest sprawą oczywistą, jednak na kartach punktowych sędziowie nie byli jednomyślni. Totalnie skompromitował się sędzia Piotr Kozłowski, który przyznał zwycięstwo Matyi 98-93. Dodajmy, że galę sankcjonował nowy twór Polish Boxing Union.
„Kontynuuję dzieło legendarnego trenera” – Marek Matyja łączy boks z prowadzeniem klubu [WIDEO]
- Początkowo miałem być w niebieskim narożniku, ale doszło do zmiany, może sędzia po prostu pomylił narożniki? – pytał po walce Paweł Stępień, który nie ukrywał złości z powodu kontrowersyjnej punktacji sędziego Kozłowskiego: - Jeśli nie, to chyba oglądał inną walkę. Mam nadzieje, że ta pomyłka zostanie naprawiona – dodał pięściarz ze Szczecina.
Stępień czuł się na tyle pewnie w ringu, że momentami wdawał się w wymiany ciosów z Matyją: - Powiem szczerze, że Markowi udało się dwa razy mocniej trafić, poczułem te ciosy. Musiałem być skoncentrowany do końca i nie dać się złapać i to się udało. Marek jest bardzo solidnym zawodnikiem i myślę, że będziemy sobie pomagać w sparingach – podsumował Stępień.