Jeff Wojciechowski z Floydem Mayweatherem Jr.

i

Autor: Jeff Wojciechowski (archiwum prywatne) Jeff Wojciechowski z Floydem Mayweatherem Jr.

„Mam czteroletni plan naprawy polskiego boksu. Moja misja to igrzyska 2024” - Jeff Wojciechowski zorganizuje turnieje WBC amatorów [WYWIAD]

2020-07-16 10:46

Jeff Wojciechowski (44 l.) to facet, o którym mówi się, że wszystkich zna i wszyscy znają jego. Urodził się w USA, ale jest silnie związany z Polską i za cel postawił sobie naprawę polskiego boksu olimpijskiego. – Denerwuje mnie to, że Polska 28 lat czeka na medal olimpijski w boksie. To nie do pomyślenia – powiedział Wojciechowski w długiej rozmowie z „Super Expressem”. Jeff został ambasadorem WBC i z ramienia tej federacji będzie organizował w Polsce turnieje bokserskie dla młodzieży.

„Super Express”: - W boksie jesteś od dawna, kibice kojarzą cię z wywiadów, ale nie jesteś dziennikarzem. Czym się zajmowałeś w USA przed przylotem do Polski?

Jeff Wojciechowski: - Wiesz, że wielu ludzi pyta się mnie w jaki sposób zarabiam pieniądze (śmiech)? Mam firmę promocyjno-marketingową, wcześniej działałem w branży muzycznej, promowałem koncerty. Robiłem plakaty, ulotki, sprzedawałem bilety. Potem przeniosłem się do boksu, który kocham od dziecka. Współpracowałem z wieloma pięściarzami, nieskromnie powiem, że po części nauczyłem ich zarabiania pieniędzy na biletach. Pięściarz od każdej wejściówki powinien otrzymywać procent, to jego pieniądze.

-  Pięściarze chyba długo nie mieli takiej świadomości?

- Nikt kompletnie o tym nie wiedział! Teraz już się to zmieniło i zaczęli o to dbać. Ale nie chodzi tu tylko o pieniądze, a o zaplecze kibiców. Przecież nie jest tajemnicą, że promotorzy patrzą na to ilu fanów sprowadzisz na galę. To są biznesmeni. Spójrz na tego młodego chłopaka albańskiego pochodzenia Reshat Mati (7-0, 5 k.o.), którego zakontraktował Eddie Hearn. Dbał o kibiców, gdy boksował na amatorce i teraz na jego walki przychodzi regularnie 300-400 ludzi.

- Jak pięściarze amatorscy mogą budować sobie zaplecze kibiców?

- Sprzedając bilety na gale, a jeśli imprezy są niebiletowane, to po prostu musisz trąbić o wydarzeniu gdzie się da, by przyciągnąć ludzi. Jeśli masz w rodzinie powiedzmy 100 osób i sprzedasz im bilety, z których masz procent, możesz dorobić parę groszy. Wiadomo, nie są to wielkie pieniądze, ale ważniejsze jest to, że w ten sposób budujesz bazę kibiców. Taki kibic przyjdzie na twoją jedną, drugą walkę, jak mu się spodoba, to także na czternastą, a gdy już przechodzisz na zawodowstwo, masz ludzi, którzy jadą za tobą wszędzie. W rozmowach z promotorami to obecnie potężna karta przetargowa. Chcę nauczyć tego młodych polskich pięściarzy.

Młody pójdzie w ślady ojca? 15-letni Artur Proksa w piątek będzie miał okazję zrewanżować się Kubie Targielowi

- Zanim przejdziemy do turniejów WBC powiedz najpierw, dlaczego zdecydowałeś się zamieszkać w Polsce?

- Urodziłem się w USA, ale mój tata i wujek są z Polski, dbali o mój związek z tym krajem i mogę powiedzieć o sobie, że jestem stuprocentowym patriotą. Mój wujek Henryk Wojciechowski był wicemistrzem Polski z 1961 roku w wadze do 63,5 kg, w finale przegrał z Jerzym Kulejem, a potem reprezentowali Polskę w meczach międzypaństwowych. Tata, Albert Wojciechowski też boksował – 1968 roku dotarł do półfinału MP w wadze do 60 kg, gdzie musiał uznać wyższość Józefa Grudnia. Jak widzisz, na boks byłem skazany.

Pewnego dnia tata przysiadł się do mnie, gdy oglądałem jedną z polskich gal. Stwierdził, że tego nie da się oglądać i nie mógł zrozumieć dlaczego nasz „prospekt” nie potrafi znokautować grubego buma z 20 porażkami. Gdy powiedziałem mu, że Polska 28 lat czeka na medal na igrzyskach nie mógł w to uwierzyć. Ponieważ jestem z Polską mocno związany, przylatywałem tu od dzieciaka, długo zastanawiałem się, czy mogę jakoś pomóc. Tak wymyśliłem amatorskie turnieje WBC.

- Jak zostaje się ambasadorem WBC?

- Turnieje amatorskie WBC funkcjonują w wielu krajach już od 4 lat i chciałem to zrobić w moim ukochanym kraju. Bardzo dobrze znam się z prezydentem federacji Mauricio Sulaimanem, który usłyszawszy mój pomysł wyprowadzki do Polski złapał się za głowę i spytał: „Jeff, po co ci to?”. Wielu ludzi za Oceanem nie wierzy w nasz kraj. A ja wierzę i uparcie go przekonywałem, że to dobry pomysł, tym bardziej, że Krzysztof Włodarczyk był mistrzem tej federacji i mógłby pomóc w promocji. Powiedział, że jestem szalony, ale zapewnił mnie o swoim wsparciu.  Przyjechałem do Polski półtora roku temu. Przez pierwsze miesiące jeździłem po kraju, byłem w wielu klubach i na wielu turniejach.

Holyfield zabił mnie wzrokiem, a potem modlił się przed moim obiektywem. Niesamowita historia polskiego fotografa Wojtka Urbanka

- Co rzuciło ci się w oczy?

- Zanim o wnioskach, to przede wszystkim rozłożył mnie na łopatki przepis o dopuszczeniu do startów dopiero 14-latków, o którym wiele razy pisałeś. W USA walczą już 8-latkowie, w innych krajach 10-latkowie. To sprawia, że zostajemy daleko w tyle. Jeśli dzieciak zaczyna treningi w wieku 8 lat, a może walczyć dopiero od 14. to marnuje 6 lat. Nie mogłem uwierzyć, że taki przepis funkcjonuje w Polsce.

- W Ministerstwie Zdrowia usłyszeliśmy, że boks to kontaktowy i kontuzjogenny sport…

- Mam oficjalne dokumenty z WBC z badaniami, które pokazują, że jest minimalne ryzyko odniesienia kontuzji. Niestety, odbijam się od ściany, ale mam nadzieje, że publikacje na ten temat w końcu przyniosą skutek. Kropla drąży skałę.

Młodzi pięściarze są blokowani przez przepisy. Może je zmienić minister Szumowski [WIDEO]

- Zatem, jakie wnioski z wizyty w klubach?

- Z moich obserwacji wynika, że wina leży po stronie… trenerów. Nie chcę nikogo tutaj atakować, ale mam wrażenie, że pięściarze trenują na jedno kopyto. Moim zdaniem, cytując filmowego klasyka, naszym chłopcom nie brakuje luzu, ale ktoś w nich ten luz zabija. Wielu trenerów, oczywiście nie wszyscy, wzoruje się na szkole rosyjskiej, gdzie chodzi o to, by iść twardo do przodu i się bić. Nie uczy się ich „tańca” na nogach, a moim zdaniem nasi pięściarze czują rytm i mają do tego predyspozycje.

Jednak od kogo ci trenerzy mają się uczyć, skoro nie sprowadzamy trenerów zza granic? Pamiętam, jak wielkim marzeniem ŚP. Andrzeja Gmitruka było ściągniecie do Polski trenera Harry’ego Keitta. Często słyszę, że trenerzy z USA są drodzy, ale to nie jest tak do końca. Bo przecież można załatwić mu mieszkanie za 2-3 tysiące zł miesięcznie, dać mu parę groszy, 4-5 pięściarzy i procent z walk. Nie zarobiłby?

Tutaj zaczynał mistrz. "Super Express" trenował w klubie Anthony'ego Joshui [ZDJĘCIA, WIDEO]

- Wina promotorów?

- Oczywiście. Twierdzą, że nie ma na to pieniędzy, ale amerykański rynek trenerów jest tak bogaty, że naprawdę trudno nie znaleźć kogoś, kto by nie poszedł na taki układ. Oczywiście, nie chodzi mi tu o łapankę i branie byle kogo. Harry Keitt przyleciałby do Polski, jestem pewien. A to fachowiec o uznanej klasie.

- Do Polski z USA przylatuje Gus Curren.

- Historia z Gusem była taka, że zadzwonił do mnie Mateusz Borek i prosił o pomoc w znalezieniu trenera dla Tomka Adamka. Poleciłem właśnie Harry’ego Keitta, trenowali razem miesiąc. Szczerze? To były naprawdę ostre treningi. Tomek wcześniej nie robił nawet takich brzuszków, jak u Keitta. Poza tym, szkoleniowiec widział jego błędy i pracował nad tym, a Tomek nie lubi, gdy ktoś uczy go boksu. Po 4 tygodniach zrezygnował i pojawił się Gus Curren, ale szczerze mówiąc, w USA nikt go nie zna.

- Z Tomkiem współpracowałeś wiele lat.

- Adamek stworzył historię polskiego boksu, za to co robił w Prudential będę go szanował do końca życia. Jedyne, mam do niego żal, że nie pojawił się na pogrzebie Andrzeja Gmitruka. Tak wiele mu zawidzęczał...  Ale nie chcę rozwijać tego wątku. Wolę pamiętać tylko o dobrych historiach.

Środowisko pięściarskie apeluje do Łukasza Szumowskiego: Ministrze, pozwól walczyć młodym bokserom!

- Wróćmy do boksu amatorskiego. Będziesz organizował amatorskie turnieje WBC dla dzieci. Jak to będzie wyglądało?

- Uczestnikami będą dzieciaki w wieku od 8 do 14 lat oraz młodzież od 14 do 22 roku życia. Dzieciaki dostaną książeczki, torby, koszulki, zostaną członkami rodziny WBC. Zorganizujemy cykl turniejów, którego zwieńczeniem będzie finałowy tydzień z udziałem gwiazd światowego boksu. Do Polski planuję sprowadzić Bernarda Hopkinsa czy Teddy’ego Atlasa. Nawiązaliśmy też współpracę z grupą Knockout Promotions i walki będą odbywały się też na ich galach. Pierwsze już 25 lipca w Augustowie.

- Nie martwisz się o liczbę uczestników? W Polsce trudno zorganizować ligę, bo w niewielu klubach masz po kilku pięściarzy w każdej wadze.

- Narybku jest sporo, nie martwię się. Sam dzwoniłem po klubach, by wystawiały zawodników w naszym turnieju i mimo początkowej niechęci zgłoszeń było sporo. ŚP. Andrzej Gmitruk często powtarzał, że jako naród jesteśmy zamknięciu, niczym w słoiku i myślimy, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy. Kluby muszą być otwarte, dopuścić tych chłopaków, by łapali doświadczenie.

- Może w niektórych klubach boją się wysyłać dzieciaki na turnieje, skoro jest przepis, że mogą boksować od 14. roku życia?

- Dlatego u nas w przypadku kategorii 8-14 lat to będą sparingi na zasadzie walki. Mam czteroletni plan. Moją misją są igrzyska olimpijskie w Paryżu w 2024 roku. Chcę, by polecieli tam młodzi chłopcy i dziewczynki, w wieku 19-24 lat. Z szansami na medal.

- Ambitnie.

- Jak słyszę, że ktoś ma 27 lat i nadal jest w boksie amatorskim to pytam się gdzie tu logika? Ok., jak jesteś Łomaczenko albo Usyk i chcesz zdobyć kolejne złoto to ma to sens, ale w naszym kraju chyba w ostatnich latach nie było takich pięściarzy. 24 lata to maksymalny wiek, w którym musisz przejść na zawodowstwo.  

Inna sprawa, że to nie Polska jest tu winna, a AIBA, która zniszczyła amatorski boks. Mówię to głośno i Mauricio Sulaiman to potwierdzi. AIBA zrobiła z boksu olimpijskiego sport zawodowy. Zabrali kaski, wpuścili zawodowców. Zepsuli to, co było w tym smaczne.

Piotr Jankowski o szkoleniu młodych pięściarzy: blokuje nas przepis

- Wielu kibiców dobrze odebrało zniesienie obowiązku posiadania kasku.

-  Ale dlaczego? Bo ludzie lubią agresję. My jesteśmy gorsi niż zwierzęta.

- Czyli nie podoba ci się pomysł występów Mateusza Masternaka w boksie olimpijskim.

- Amatorski boks to jest inny świat… Jego miejsce jest na zawodowstwie.

- Podstawowe pytanie, kto za to zapłaci? WBC?

- WBC daje autoryzację, stroje i medale, ale za pasy i promocję płace sam i pomagają mi oczywiście sponsorzy.

Nie uwierzysz, jaka jest różnica w podejściu biznesmenów do sportu zawodowego, a dziecięcego. Ludzie wychodzą z założenia, że lepiej budować coś od A do Z samemu i mieć z tego satysfakcję. Wielu biznesmenów zakochało się w projekcie turniejów WBC. Zawodowstwa nie chcą dotykać. Dlaczego? Wiele razy się sparzyli. Zobacz jak są promowane gale w Polsce. Promotor wsadza logo sponsora w ringu i tyle. Nie widzę plakatów, ulotek, kampanii reklamowych w mediach społecznościowych, chociaż to ostatnio się zmieniło. Jedyną organizacją, która dobrze się promuje to KSW.

Ale już abstrahując od zawodowstwa, jak jest promowany największy amatorski turniej bokserski, czyli Turniej im. Feliksa Stamma?

Grzegorz Proksa ujawnia PATOLOGIE w polskim boksie. „Nie ma szans na sukces”

- Mało kto o nim wiedział...

- Byłem w Polsce kilka miesięcy przed „Stammem” i nie wiedział nic o tym turnieju, bo nigdzie się o tym nie mówiło. Z ubiegłorocznym turniejem wiąże się niesamowita dla mnie historia…

Leciałem do Polski z Nowego Jorku. Byłem już w samolocie, ale przez 3 godziny staliśmy unieruchomieni, bo padał potworny deszcz. Pomyślałem sobie: „nieźle się zaczyna”, a to był dopiero początek…

W końcu udało się wystartować, ale po wylądowaniu w Anglii okazało się, że samolot do Warszawy już odleciał i muszę czekać na następny. Ok., czekam 3 godziny, w końcu wchodzę, samolot dojeżdża do pasa i… facet mówi przez głośnik, że są maszyna ma usterkę, uniemożliwiającą wylot. Wróciłem na lotnisko, następny lot był za kolejne kilka godzin. Nie pozostało mi nic innego, jak czekać.

Spacerowałem sobie po lotnisku, w poszukiwaniu mojej bramki, aż tu moim oczom ukazał się wielki chłop w dresie z napisem „England”. Przyglądałem się i nie wierzyłem. Znałem go, bo gość był na sparingach w USA u takiego jednego z wagi ciężkiej. „Gdzie lecicie?” zapytałem. A on, że do Warszawy na turniej bokserski.

To zabrzmi jak film science-fiction, ale z drużyną angielskich bokserów wsiadłem do samolotu, który… też nie odleciał. Znowu usterki techniczne! Za każdym razem, gdy lecę do Polski mam tyle przygód, że głowa mała. Jakby ktoś chciał mi powiedzieć „Stary, nie leć tam, zostań w Nowym Jorku”. Ale nie zniechęca mnie to.

Oto przyszłość polskiego boksu? 14-letni Maciej Marchel chce pójść w ślady Jerzego Kuleja

- Wracając do turniejów. Liczysz na finansowanie z miast?

- To jest bardzo dobre pytanie. Dopiero w Polsce zobaczyłem, że tak w ogóle można organizować event, wcześniej nawet nie przyszło mi to do głowy. Promotorzy mówią, że nie zarabiają, ale jeśli tak jest, to ja jestem papieżem. Jak dowiedziałem się, że promotorzy dostają hale za darmo i jeszcze kasę z miasta, to w takim razie tu jest Hollywood i gale powinny odbywać się co miesiąc! Myślisz, że ktoś daje Eddiemu Hearnowi pieniądze, żeby zrobił galę w O2 Arenie? Albo Bob Arum dostaje stadion za darmo? Zapomnij!

Nie przyjechałem do Polski zarabiać pieniądze. Przyjechałem, by pomóc. Dajcie mi tylko małą szkołę, a resztą zajmę się sam. Denerwuje mnie to, że o wiele mniejsze kraje od Polski mają mistrzów olimpijskich, a my tyle lat czekamy na medal.

A w czym one są lepsze od nas?

Sonda
Czy Polska zdobędzie medal olimpijski w boksie na igrzyskach w Tokio?
Najnowsze