Super Express: - Do twojej najważniejszej i najtrudniejszej walki w karierze zostały już godziny. Jest stres przed pojedynkiem z Gołowkinem, który obronił tytuł już 20 razy?
Kamil Szeremeta: - Nie czuję stresu, a raczej euforię, że po tak długim oczekiwaniu, ta walka jest już tak blisko. Traktuję to jako nagrodę za moją cierpliwość. Tą walką spełniam swoje marzenia. Jednak na tym nie koniec, bo zamierzam wygrać i zapisać się w historii polskiego boksu. Tym zwycięstwem chcę zapewnić moim dzieciom lepsze życie, niż ja miałem.
- Swoje ostatnie walki stoczyliście na tej samej gali w Nowym Jorku w październiku ubiegłego roku. Mówiłeś, że czas działał na twoją korzyść. Więc w czym jesteś lepszy?
- Na przygotowania do tego pojedynku poświęciłem ostatnie 14 miesięcy. Zrobiłem wszystko co mogłem. Ten czas poświęciłem na poprawę swoich błędów. Skupiłem się również na znalezieniu słabych stron Kazacha. Jego słabości będę chciał wykorzystać w ringu.
Prawdziwy DRAMAT Otylii Jędrzejczak! To było NIEUNIKNIONE, musiała to zrobić
- Nie miałeś problemu z aklimatyzacją w USA?
- Aby tego uniknąć przyleciałem na Florydę dwa tygodnie przed walką. Najpierw mieszkałem w Miami, a na ostatni tydzień przeniosłem się do hotelu, w którym odbędzie się walka. Ten ostatni tydzień już jest luźny pod względem treningów. W poniedziałek i wtorek trenowałem w godzinie walki, czyli o 21 czasu lokalnego.
- Z powodu pandemii koronawirusa jesteś zamknięty w hotelu i możesz się poruszać tylko w wyznaczonych strefach. Czy to jakoś doskwiera?
- Niczego mi nie brakuje. Do ograniczeń w okresie pandemii jestem już przyzwyczajony. W Polsce przecież było wszystko zamknięte, ale nie opuściłem nawet jednego dnia w treningach. Cały czas jestem też pod kontrolą dietetyka Marcina Ostaszewskiego.
- Na niektórych zdjęciach Gołowkin obwieszony jest pasami jak bożonarodzeniowa choinka bombkami. Jak zamierzasz ściąć tę choinkę?
- Nie chcę składać takich deklaracji, bo one nie mają dla mnie sensu. W ringu chcę pokazać najlepszą wersję Szeremety, który wygrywa z Gołowkinem i odbiera mu te pasy. Jednak ring wszystko zweryfikuje.
Rok temu w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia urodził się twój syn. Teraz możesz przywieźć mu wspaniały prezent na gwiazdę i pierwsze urodziny.
- Modlę się o taki prezent dla Bartka. Nie wiem czy będzie wiedział co oznaczają pasy IBF i IBO, ale z czasem na pewno doceni te trofea.
- Wcześniej byłeś fanem Gołowkina, który jest żywą legendą boksu?
- Oczywiście, że tak. Podziwiałem Gołowkina, Canelo, bo to wielcy mistrzowie. Podpatrywałem ich treningi i próbowałem coś wpleść z ich stylu do swojego.
- Kazach jest zdecydowanym faworytem piątkowej walki, a ty jesteś skazywany na niechybną porażkę. Jak to na ciebie wpływa?
- Dla mnie najważniejsza jest wiara w siebie, oraz wiara moich najbliższych. Reszta mnie nie obchodzi. Oczywiście jestem pierwszy raz w takiej sytuacji, ale na mnie nie robi to wrażenia. Jestem świadomy nagrody za zwycięstwo.
- Trudno utrzymać odpowiednią wagę opierając się na amerykańskiej kuchni. Jak sobie z tym radzisz?
- Nie mam z tym żadnego problemu. Po poniedziałkowym treningu byłem bliski osiągnięcia limitu, więc o to byłem spokojny. Jestem w stałym kontakcie z dietetykiem z Polski, który na bieżąco ustala mi jadłospis. Zamawiamy posiłki w hotelowej restauracji i te kwestie są pod pełną kontrolą.
- Dopiero w poniedziałek doleciał trener Fiodor Łapin, który pierwszy trening w USA przeprowadził z tobą dzień później. Czy jego absencja miała wpływ na przygotowania?
- Trener przyleciał od razu, kiedy tylko otrzymał negatywny wynik testu na COVID 19. On jednak wszystko kontrolował z Polski. Plan wykonaliśmy w 100 procentach.
Z Hollywood na Florydzie Marcin Cholewiński