W weekend Szpilka wygrał przez nokaut w Chicago z Mikiem Mollo, ale był na deskach i podobno potrzebuje więcej niż trzy tygodnie odpoczynku. Zimnoch jest zawiedziony takim obrotem sprawy. Przygotowywał się pod leworęcznego rywala - teraz musi zmienić cykl treningowy, taktykę i sparingpartnerów.
Pięściarz z Białegostoku nie wyobraża sobie jednak, by do starcia ze "Szpilą" nie doszło. Nieoficjalnie mówi się, że walka mogłaby odbyć się 20 kwietnia na gali w Rzeszowie.
- Robiłem wszystko, by być w formie. Pieniądze wydane na przygotowania i mój wysiłek idą na marne. Nie wiem, kiedy będziemy mogli w końcu się zmierzyć, ale w każdej chwili będę gotowy na Szpilkę - zapewnia w rozmowie z "Super Expressem" Zimnoch.
Krzysztof wątpi, żeby wpływ na wycofanie "Szpili" miał fakt, że w USA był dwa razy na deskach. - Jak znam Artura, to gdyby od niego to zależało, to by walczył. Błąd popełnił jednak jego sztab. Zakontraktowanie Szpilce dwóch walk w okresie trzech tygodni to czysta głupota. Na co oni liczyli? Że Mollo klęknie w ringu przed wielkim Arturem albo ja będę nieprzygotowany? Zlekceważyli Mollo, zlekceważyli mnie i mają nauczkę - nie ukrywa Zimnoch, który wyciągnął wnioski ze starcia Szpilki z Amerykaninem.
- Mollo był zalany krwią, nic nie widział, dlatego został znokautowany. Gdyby coś widział, pewnie by na te ciosy zareagował. Szpilka pokazał, co potrafi i wiem o nim już wszystko, mam to jak czarne na białym - podsumowuje Zimnoch.