Adamek po ponad 15-godzinnym locie z przesiadką we Frankfurcie, w Polsce wylądował dokładnie o godzinie 13.27. Do dziennikarzy wyszedł jednak godzinę później. - Długo czekałem na bagaże, już się bałem, że ich nie odzyskam - pięściarz tryskał humorem i wcale nie było widać po nim zmęczenia podróżą. Ochoczo pozował do zdjęć i cierpliwie rozdawał autografy.
Głupi dowcip Artura Szpilki. Oskarżono go o rasizm! [ZDJĘCIE]
- Ostatnio dużo odpoczywałem, byłem na pielgrzymce, wybrałem się też nad jezioro - tłumaczy "Góral", który zapewnia, że wie, jak wygrać z Arturem Szpilką. - Mam 8 tygodni na przygotowania i nie przewiduję żadnych problemów w tej walce. Mój plan jest prosty, zwyciężam i wracam do USA - uśmiecha się.
Kością niezgody przy organizacji tej walki były antydopingowe testy olimpijskie (niezapowiedziane wizyty kontrolerów), których domagał się obóz Szpilki. Adamek stanowczo odmówił, a samą propozycję uznał za uwłaczającą. - Niech stanie do ringu i się bije, a nie szuka dziury w całym. Jestem profesjonalistą, nigdy nie złapali mnie na dopingu, więc nie wiem, jak wpadli na taki pomysł - kręci głową.
Adamek nie przebywał długo w Warszawie. Jeszcze wczoraj wyjechał do rodzinnych Gilowic, gdzie wraz z trenerem Rogerem Bloodworthem będzie się przygotowywał do walki. W poniedziałek po raz pierwszy stanie "oko w oko" ze Szpilką.
- Nie obawiam się żadnych ekscesów na konferencji. Będziemy się bić dopiero 8 listopada. Dla Szpilki będzie to pierwsza walka z prawdziwym pięściarzem. Jeśli go czysto trafię, to będzie bolało! - zapowiada "Góral".
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail