Tomasz Adamek: Mój czas minął [WYWIAD+GALERIA]

2014-12-05 10:03

Tomasz Adamek (38 l., 49-4, 29 k.o.) potwierdził w rozmowie z "Super Expressem" , że definitywnie kończy z boksem po porażce w walce z Arturem Szpilką. - Wszystko ma swój początek i koniec. Boks to nie zabawa, tylko ciężki kawałek chleba. Można stracić zdrowie, nawet życie. Mądry pięściarz potrafi ocenić, że jego czas minął - powiedział.

- Dlaczego kończysz?

Tomasz Adamek: - Ostatnia walka pokazała, że moje atuty zanikły. Mam 38 lat, nie jestem już młody. Pan Bóg wybrał ten moment, więc to dla mnie koniec. Swoje w tym sporcie zrobiłem. Jestem zdrowy, mam rodzinę. Mogę tylko dziękować Bogu za wspaniałą karierę. Ustępuję młodszym.

Tomasz Adamek zakończył karierę: Nie ma już we mnie żaru

- Góralu, czego ci żal?

- Mogłem szybciej przenieść się do wyższej kategorii. Wiele lat zbijałem wagę i to zabrało mi trochę zdrowia. Kiedy walczyłem w wadze półciężkiej (do 79,4 kg - red.), trzymałem straszną dietę. Praktycznie nigdy nie przekraczałem 86-87 kg. Cały czas to było niedojadanie, niedopijanie, odbiło się to na moim organizmie. Dopiero po porażce z Dawsonem zacząłem jeść i pić tyle, ile potrzebowało moje ciało. Gdybym mógł cofnąć czas, pewnie zmieniłbym tę wagę 3-4 lata wcześniej.

Ranking WBO: Artur Szpilka zajął miejsce Tomasza Adamka

- Najpiękniejsze wspomnienie?

- Pierwszy tytuł mistrza świata. Do walki z Briggsem wyszedłem ze złamanym w dwóch miejscach nosem. To było największe zwycięstwo, nie tylko ringowe, ale też duchowe. Wiele znaczył dla mnie kontakt z przyjacielem - księdzem. Niby poznaliśmy się przez przypadek, ale on mi powiedział, że nie ma przypadków. Uświadomił mi moc ducha. Walczyłem z ukrytą kontuzją, o której nikt nie wiedział i wygrałem walkę. To było największe zwycięstwo, w ringu i w duszy.

- Podobno nie chciałeś walki z Gołotą...

- To nie ja wyzywałem Andrzeja Gołotę do ringu, tylko on mnie. To była wtedy najlepsza oferta, chciała tego telewizja - czyli sponsor, a boks to moja praca. Wychodziłem do ringu zarabiać pieniądze. Andrzej był jeszcze w niezłej dyspozycji i namawiał Ziggy'ego na tę walkę od trzech lat. Po prostu przyjąłem najlepszą dostępną ofertę, a w ringu zrobiłem swoje.

Andrzej Kostyra: Tomasz Adamek powinien dać już sobie spokój z boksem i pomyśleć o przyszłości [WIDEO]

- Ostatnie lata pracowałeś z Rogerem Bloodworthem...

- Kiedy przeniosłem się do Stanów, potrzebowałem trenera na miejscu, a Andrzej Gmitruk miał swoje życie w Polsce. Wiadomo, młoda żona, teraz dziecko... Bloodworth był znajomym Ziggy'ego Rozalskiego. Andrzej Gołota powiedział, że najwięcej nauczył go właśnie on. Dziękuję Bogu, że spotkałem tego człowieka. Dzięki niemu jestem dziś zdrowy.

- Byłeś czempionem w półciężkiej i junior ciężkiej, ale przeniosłeś się do ciężkiej, gdzie się nie udało. To był błąd?

- W junior ciężkiej nie miałem godnych przeciwników. Składaliśmy oferty wszystkim, nikt nie chciał ze mną walczyć. Nie było warto trzymać pasa tylko po to, żeby na niego patrzeć. On nie daje wypłaty. Dlatego przeniosłem się do wagi ciężkiej, gdzie rywale byli więksi i trudniejsi, ale pieniądze leżały na stole.

- Życie toczy się dalej (w Ameryce)?

- Tak, bo tu mam żonę i dzieci. Ojczyznę oczywiście będę odwiedzał, mam tam całe rodzeństwo. Polska zawsze będzie mi bliska, ale moje życie jest teraz w Ameryce. Nuda mi nie grozi, na pewno coś będę robił. Nie mogę siedzieć bezczynnie.

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze