"Super Express": - Jednym z twoim sparingpartnerów przed piątkową walką był Maciej Sulęcki. Dużo wynosisz z tych treningów?
Mateusz Tryc: - Ze sparingu na sparing jest coraz lepiej. Poznajemy się, w efekcie inaczej boksujemy i dostosowujemy się do siebie nawzajem. Tak naprawdę to nie ma lepszej możliwości sparingów dla mnie tutaj na miejscu w Warszawie.
- Nie ukrywam, że chętnie zobaczyłbym waszą walkę. Twój trener ma podobne zdanie.
- To byłaby fajna walka. Maciek ma mega doświadczenie, ale już same sparingi to dla mnie bardzo dużo. Mi nawet nie wypada mówić o takim pojedynku, bo jesteśmy kolegami, a po drugie na teraz Maciek jest dwie klasy wyżej ode mnie. Ja się dzięki tym sparingom mogę dużo nauczyć, fajnie popracować i na tym się skupiam.
Wygrał GROMDA 7, choć tego nie chciał! Rozbrajające słowa "Mario" po wielkim triumfie | KOLOSEUM
- Walka wieczoru czy walka w Wyszkowie? Co znaczy dla ciebie więcej?
- Walka wieczoru to jedno, fajnie, ale jednak bardziej mnie jara to, że będzie to Wyszków. Wierzę, że sala będzie zapełniona i będzie super atmosfera. Boksuję u siebie, będzie dużo znajomych, przyjaciół, będzie też rodzina. To będzie super doświadczenie i duże święto dla mnie. Od kiedy oficjalnie potwierdzono, że Wyszków będzie organizatorem, to telefon ciągle dzwoni, dostaję dużo wiadomości na temat kupna biletów.
- Przyszły rok może być dla ciebie przełomowy?
- Zaczynam pojawiać się w rankingach i to jest spełnienie jednego z moich marzeń. To efekt mojej ciężkiej roboty, dużo czasu spędzam na sali, dużo się poświęcam i mam nadzieję, że to wystrzeli. Jestem już wysoko, pukam do czołówki także rok czy dwa i myślę, że razem z najlepszym promotorem jakim jest w Polsce, Andrzejem Wasilewskim, będziemy naprawdę wysoko.
- Moim zdaniem jesteś jednym z najbardziej niedocenianych pięściarzy w Polsce.
- Jestem skromny, ale celuję naprawdę wysoko. Czuję się mocny, jestem pewny siebie, bardzo długo trenuję, bardzo dużo potrafię. Jestem silny, zawzięty, charakterny i to są moje atuty. O dużym talencie nie można mówić, choć szybko się uczę. Doszedłem naprawdę bardzo daleko, bo zacząłem boks tak na poważnie w wieku 18 lat.
Polski bokser robi furorę w Anglii! Jeździ śmieciarką i bije następców Furyego oraz Joshui
- Nie może zabraknąć wątku polsko-polskich walk i twojego starcia z Robertem "Arabem" Parzęczewskim.
- Oglądałem jego ostatnią walkę, nie oszukujmy się - była nudna. Rywal nie był jednak porywający, bardzo techniczny, wyprostowany, boksował z odchylenia, z kontry. Ciężko mi sobie wyobrazić moją walkę z nim, ale od Roberta mogliśmy więcej oczekiwać.
- Ale ty chcesz w ogóle walki z "Arabem"?
- Robert jest w boksie zawodowym dłużej ode mnie, stoczył więcej walk, jest bardziej rozpoznawalny ode mnie. Życzę dobrze Robertowi, a co do naszej walki to nie mi to wybierać, ale dla mnie tej walki może nie być, ja do niej nie dążę. Nie mam nic do niego, a czy sportowo to byłaby dobra walka? Może dla kibiców tak, ale Robert jest niżej w rankingach ode mnie i chyba idziemy teraz innymi drogami.
- W jakim punkcie kariery chciałbyś być za rok?
- Na pewno chciałbym już zaboksować z rywalem z TOP15-20, żeby naprawdę się sprawdzić, zobaczyć, w którym miejscu jestem i czy stać mnie jeszcze na półkę wyżej, czy zostaną np. starania wyłącznie o walkę o tytuł mistrza Europy. Na pewno chciałbym zaboksować o jakiś mniejszy pas, np. interkontynentalny, bo nie mam żadnego w dorobku i kiedyś trzeba to zmienić.
Legenda boksu o Murańskim. Te słowa nie przejdą bez echa! Widział go w akcji, mówi o sile i dynamice