"Super Express": - Jak na teraz wygląda sytuacja z formalnego punktu widzenia?
Andrzej Wasilewski: - Czekamy na potwierdzenie daty posiedzenia sądu penitencjarnego, który zadecyduje, czy Krzysiek będzie mógł chociaż część kary odbyć przy tzw. dozorze elektronicznym, czyli z popularną bransoletką. Wydaje nam się, że są ku temu przesłanki, ale wszystko i tak w rękach sądu.
Krzysztof Diablo Włodarczyk siedzi w więzieniu, ale walczy o areszt domowy [TYLKO U NAS]
- Ma pan kontakt z Krzyśkiem?
- Wkrótce odbędziemy rozmowę telefoniczną. Wiem, że kontaktuje się z ukochaną na bieżąco. Krzysiek, tak jak każdy osadzony, ma dziennie dostęp do telefonu przez dziesięć minut. Może porozmawiać z najbliższymi właśnie telefonicznie, ale także, co jest znakiem czasów, za pośrednictwem Skype'a. Na razie z powodu pandemii koronawirusa widzenia są zabronione.
- Zapewne rozmawia pan z najbliższymi pięściarza. Jak czuje się "Diablo"?
- Pogodził się z tym, że został ukarany. Zachowuje się jak na siebie bardzo spokojnie. Nie chce też wydawać żadnych oświadczeń do mediów. Teraz ma czas na przemyślenia. Na tyle, ile to możliwe, trenuje i dba o formę. Unika też kontaktu z innymi więźniami. I dobrze, bo po co miałby słuchać tych wszystkich mądrości.
Wataha Wilka hartuje się w Tatrach. Znany trener jak Dziadek Mróz [ZDJĘCIA]
- Włodarczyk nie szukał pomocy u pana wcześniej w tej sprawie?
- Krzysiek zawsze nas zaskakuje i tym razem było podobnie. Po pomoc przyszedł we wtorek, dzień przed świętem Trzech Króli i jedyne, co mogliśmy wtedy już tylko zrobić, to zadbać, by stawił się w areszcie. Ja nie miałem wcześniej pełnej wiedzy na ten temat, trudno było więc z dnia na dzień cokolwiek więcej zrobić.
- Musi pan przyznać, że na nudę z pięściarzami nie ma co narzekać.
- Zawsze powtarzam, że już tyle lat siedzę w boksie, że nic mnie nie zaskoczy. I co? I zawsze wychodzi coś nowego. Krzysiek w przeszłości wiele razy dostarczał nam różnych emocji. Miał osobiste problemy, kiedyś też znalazł wisielca w Lasku Bielańskim. Nigdy nie ukrywałem, że traktuję go jak syna. Nasze relacje to coś więcej niż relacje promotora z pięściarzem. Krzysiek wie, że o niego walczymy. Inaczej być nie może!
Kamil Bednarek dla "SE": Pracowałem w laboratorium, które zajmowało się hodowlą konopi