Mariusz Wach

i

Autor: archiwum se.pl

WACH vs. KLICZKO. Mariusz Wach zapewnia: Kliczkę też można trafić! WYWIAD

2012-09-26 14:24

Na takie wyzwanie Mariusz Wach czekał całą karierę. 10 listopada "Wiking" stanie do boju z Władymirem Kliczką o mistrzostwo świata wagi ciężkiej WBA, IBF, WBO i IBO.

- To będzie najważniejszy dzień w mojej karierze, ale czy najważniejszy w życiu? W pamięci mam ważniejsze daty, jak choćby narodziny syna. To jest tylko walka. Za parę lat ludzie nie będą o niej pamiętać - twierdzi Polak.

"Super Express": - Mówisz o tej walce z takim spokojem, jakby to był najzwyklejszy pojedynek.

Mariusz Wach: - Bo do mnie dopiero dociera, że zaboksuję o cztery mistrzowskie pasy. Dopiero teraz czuję, że to nie mój wymysł, że to się stało i ta walka się odbędzie.

- Skoro jesteś taki spokojny, to może trzeba postawić u bukmacherów na swoją wygraną?

- Dobry pomysł. Teraz jest najlepszy moment na zakłady, bo są wysokie kursy na zwycięstwo Kliczki (śmiech).

- U takiego czempiona jak Władymir da się znaleźć słabe punkty?

- Da się, trzech rywali je znalazło i wygrało z Władymirem. To tylko człowiek - ma dwie ręce, dwie nogi, głowę i jak każdy popełnia błędy. Będziemy bili się po gębach 12 rund. W tym czasie każdy jest do pokonania.

- To, że będziesz pierwszym rywalem Władymira, który jest od niego wyższy, będzie miało znaczenie?

- Ukrainiec jest doświadczony i potrafi się dostosować do każdego rywala, więc te moje 4 centymetry więcej nie będą się liczyć. Mój wzrost jednak nieco utrudnia Kliczce, bo musi poszukać odpowiednich sparingpartnerów, a o to czasem nie jest łatwo.

- Wcześniej z bratem Władymira - Witalijem mierzyli się Adamek i Sosnowski. Z ich walk da się wyciągnąć jakieś przydatne wnioski? Bracia boksują podobnie?

- Każda walka jest inna, choć co nieco można podpatrzeć. Na przykład dużo ruchu Tomasza Adamka utrudniało walkę Kliczce. O tym, że nawet Ukraińcy popełniają błędy, wie każdy, ale nie każdy umie je wykorzystać.

- Walka z Kliczką - jedną z ikon boksu - to zaszczyt?

- Zdecydowanie. Niektórzy mówili, że do niczego się nie nadaję i powinienem raczej stać na bramce w nocnym klubie, a nie walczyć w ringu. Teraz mam satysfakcję, że nie wdałem się z takimi osobami w pyskówki, a ciężką pracą pokazałem, co mogę osiągnąć. Jeśli dobrze zaprezentuję się w listopadzie, będzie im jeszcze bardziej głupio.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze