Przed powrotem Wildera kibice i eksperci zastanawiali się głównie nad tym, czy po dwóch laniach od Fury'ego Amerykanin wciąż może przyjąć mocny cios. Tego w walce z Heleniusem się nie dowiedzieliśmy, ale jedno wiemy na pewno - "Bronze Bomber" wciąż dysponuje potężnym uderzeniem. Fin przekonał się o tym na własnej skórze już pod koniec 1. rundy. - Wiele osób martwiło się o moją niską wagę, ale wracam do podstaw. Bóg obdarzył mnie siłą, dlatego mogę nokautować rywali cięższych o pięćdziesiąt funtów. Sam nie wiedziałem, jak mocny był to cios, aż zobaczyłem jego mowę ciała, gdy już leżał na deskach. To była niesamowita noc, znów to zrobiłem. Bardzo ciężko trenowaliśmy i zebraliśmy tego plony. Waga ciężka beze mnie jest niczym, znów wracają prawdziwe emocje - powiedział Amerykanin na konferencji prasowej (tłumaczenie za bokser.org).
Łzy Wildera na konferencji po wygranej z Heleniusem
Po tym wstępie Wilder poruszył znacznie ważniejszy tematy, a z jego oczu polały się łzy. - Boks to nie sport, bo sport to jakaś gra, a boks to walka. Mam nadzieję, że z Robertem jest wszystko w porządku. Ludzie często nie rozumieją przez co przechodzimy. Takie nokauty mogą nie wyjść od razu, tylko za jakieś dwa tygodnie, miesiąc, a może lata. Co stanie się, jeśli to była ostatnia walka Heleniusa? Kto wtedy zapłaci za rachunki Roberta? Kto utrzyma jego rodzinę? Modlę się więc za każdego zawodnika - zakończył Wilder.