- Rozbieżności dotyczą 30 tysięcy dolarów. Moje warunki nie są aż tak bardzo wygórowane, miałem zażyczyć sobie dużo więcej. Ja na swojej krwawicy nie będę utrzymywał innych - wypalił mistrz WBC wagi junior ciężkiej w programie "Puncher".
- Jestem nieugięty, mówię sztywno. Chcę tyle i nie wyjadę do Moskwy, jeśli takiej sumy nie dostanę. Jeśli walki nie będzie, to trudno, jestem dorosłym facetem, dojrzałym emocjonalnie, więc mogę robić coś innego, pójść do pracy. Kariery zostało mi 5, 6 lat i tyle, ile teraz zarobię, będę miał na starość - dodał jedyny polski zawodowy mistrz świata.
Krzysztof Włodarczyk kłóci się o pieniądze. Może stracić tytuł mistrza świata!
Promotorzy Włodarczyka oniemieli. - Krzysztof chciał za ten pojedynek nie mniej niż za walkę z Rahimem Czakijewem i taką gażę mu w Moskwie wynegocjowałem. Teraz chce dodatkowo 1/4 tej sumy. Argument, że organizator gali pan Riabiński jest milionerem i może dopłacić, jest absurdalny, bo on ustalił już z nami warunki, więc dopłacać musielibyśmy Krzyśkowi z własnej kieszeni - mówi "Super Expressowi" jeden z promotorów Włodarczyka Piotr Werner.
Nieprzystąpienie do starcia z Drozdem może okazać się katastrofalne, bo może zostać przez WBC pozbawiony tytułu. - Wtedy nie będzie się o co kłócić, bo nie zaboksuje za więcej niż 10 tysięcy dolarów. Walka z Drozdem to jedyna poważna oferta, którą udało nam się dla niego wyszukać w ciągu tego roku - mówi poirytowany drugi z promotorów mistrza Andrzej Wasilewski.
- Krzysztof twierdzi, że wszystko konsultuje z żoną i bardzo dobrze. Liczymy, że gdy opadną emocje, przemyśli sprawę i dojdzie do wniosku, że dostał tyle, ile chciał. Nie dopuszczam myśli, że on do Moskwy nie poleci - podsumowuje Werner.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail