- Nie zamierzam narażać zdrowia dla innych ludzi, którzy zwyczajnie chcą na mnie zarobić. Promotorem, menadżerem można być bardzo długo, a my zawodnicy musimy wykorzystać ten czas jak najlepiej. Jak wyciśniemy tę cytrynę, tak będziemy w przyszłości funkcjonować i żyć. Warunki, które przedstawiłem naprawdę nie są wygórowane. Na początku negocjacji chciałem podać wyższą kwotę, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Zarówno Telewizja Polsat, jak i Rosjanie chcą mojej walki z Drozdem, dlatego nie rozumiem dlaczego to ja miałbym się uchylić? - tłumaczył Włodarczyk w magazynie "Puncher" na Polsacie Sport.
Zobacz też: Andrzej Fonfara chce krocie za walkę z Siergiejem Kowaliowem
- Jeżeli walka się nie odbędzie, trudno. Uważam, że kwota, której żądam za walkę w stolicy Rosji nie jest za wysoka. Jestem dojrzałym facetem i mogę zająć się czymś innym niż boksem. Odnajdę się w normalnej pracy! W innej branży mogę zarabiać pieniądze. Nie zamierzam na swojej krwawicy utrzymywać innych ludzi. W zawodowym boksie mogę uczestniczyć jeszcze przez 5-6 lat. Znam swoją wartość i zdania nie zmienię. Rozbieżności dotyczą sumy 30 tysięcy dolarów. Podałem swoje warunki i chcę, aby zostały one spełnione - dodaje "Diablo", jedyny obecnie polski mistrz świata w boksie.
Jest tylko jeden problem - Włodarczyk nie ma innych ciekawych ofert i jeśli nie stanie do walki z Drozdem, prawdopodobnie straci tytuł mistrza świata WBC w wadze junior ciężkiej, a wtedy jego wartość rynkowa wyraźnie spadnie i o wielkiej kasie będzie już mógł zapomnieć.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail