Pięściarz z Bielska-Białej zdobył 11 mistrzostw Polski (rekord), 4 złote medale mistrzostw Europy, 2 brązowe krążki (1956 i 1964) oraz srebro (1960) na igrzyskach olimpijskich. Właśnie na tych ostatnich igrzyskach w Rzymie w finale stoczył najsłynniejszą walkę w karierze z Cassiusem Clayem, znanym później jako Muhammad Ali.
Cała pożegnalna walka Andrzeja Gołoty [WIDEO]
- Czuł, że mógł zdobyć złoto - wspominał "Super Expressowi" jego przyjaciel, mistrz olimpijski z Tokio (1964) Marian Kasprzyk (75 l.). - Przed finałem zapomniał ochraniacza na szczękę i dzień poprzedzający najważniejszy w jego życiu pojedynek spędził na jego szukaniu, zamiast wypoczywać - kręci głową Kasprzyk.
Nazywany był "ringowym dżentelmenem". - Gdy widział, że rywal był od niego słabszy, to go oszczędzał - tłumaczy Kasprzyk. Poza ringiem również był wzorem. - Młodo się ożenił i szybko ustatkował. Prowadził spokojne, szczęśliwe życie, jak Bóg przykazał. Młodzież mogła się od niego uczyć - opowiadał Józef Grudzień (75 l.), jeden z ostatnich wciąż żyjących mistrzów olimpijskich i wychowanków legendarnego "Papy" Stamma.
Stoczył aż 367 walk (351 zw., 2 rem., 14 por.) i gdyby dostał szansę przejścia na zawodowstwo, byłby zapewne mistrzem świata, bo mało było bokserów z tak wspaniałym kontratakiem z lewej ręki (był mańkutem). Zmarł 19 maja po długiej chorobie. - Jego śmierć to niepowetowana strata dla polskiego boksu. "Papa" Stamm kompletuje po tej drugiej stronie życia wspaniałą bokserską drużynę, Zbyszek do niej dołączył - podsumował Józef Grudzień.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail