Mimo że walka „Ferrariego” z „Filipkiem” nie była main eventem, to właśnie ona elektryzowała tysiące ludzi. Co więcej, nie był to nawet co-main event, jednak emocje jakie wywołuje postać kontrowersyjnego Amadeusza Roślika są znane obserwatorom FAME MMA od początków istnienia tej organizacji. Słynie on z łatwości przyciągania konfliktów, co nie zmieniło się nawet dzień przed walką z Filipem Marcinkiem. Dosłownie tuż przed oficjalną ceremonią ważenia starł się on w hotelu z Alanem „Alanikiem” Kwiecińskim, z którym od miesięcy się kłócił. Na szczęście nie doszło do kontuzji, a Roślik wyszedł do zaplanowanego starcia. Pojedynek odbył się na pełnym dystansie, a totalnie wycieńczony „Ferrari” okazał się zwycięzcą, mimo utraty 100 tysięcy złotych.
Ferrari wygrał walkę, ale przegrał 100 tysięcy złotych! Nieprawdopodobne sceny na Fame MMA
Podczas FAME MMA 11 doszło do dramatycznego wypadku, w którym ucierpiał pewien mężczyzna. Spadł on z wysokości na scenę, tam ratowały go służby medyczne.
„Ferrari” odpalił po walce
Tradycyjnie po zakończeniu pojedynku w oktagonie przeprowadzono wywiady z obydwoma zawodnikami, a słynący z ciętego języka Roślik nie zmarnował tej okazji, by ponownie było o nim głośno. Ledwo stał on na nogach po przewalczeniu całego dystansu, jednak starał się przekazać swoje myśli w jak najlepszy sposób.
- Przechytrzyłem los, nie trenowałem, a Filipek to, ku..a, mały sku…yn i twardziel. Uwielbiam go, byłem jego fanem. Mam roz…aną rękę i ludzi w każdym mieście. Hejterzy, pozdro, ku..a, lamusy – podsumował całą walkę totalnie wycieńczony „Ferrari”.