Na początku maja Marta M. na swoim instagramowym profilu opublikowała zagadkowe zdjęcia. Fotografie miały dowodzić, że była dziewczyna Łukasza "Jurasa" Jurkowskiego była ofiarą przemocy ze strony znanego zawodnika MMA. Na te doniesienia sportowiec zareagował bardzo szybko. Po tym, jak zdementował informacje, zdjęcia szybko zniknęły z konta kobiety. Nie był to jednak koniec internetowej wojny między dwójką. Minęły dwa miesiące, gdy ukochany pies Jurkowskiego został pogryziony przez innego. "Wierzę w karmę" - pisała wtedy Marta M., jednoznacznie odnosząc się do przykrej sytuacji.
Jurkowski znowu nie wytrzymał. Tym razem wygarnął byłej partnerce fakt, że zwierzę należało do niej, ale z racji jej częstych wyjazdów, musiał je przygarnąć i otoczyć opieką oraz miłością. Wojna w sieci znowu została zawieszona, a konflikt miał zakończyć się na sali sądowej. Cierpliwości zabrakło kobiecie. Na Instagramie zaczęła publikować zagadkowe wpisy. Oskarżyła w nich "Jurasa" o to, że zmusił ją do usunięcia ciąży. "Założyłam mu sprawę o zmuszanie i nakłanianie do aborcji szantażem. Tak... Ten chodzący "ideał" zrobił coś okropnego i mam nadzieję, że za to odpowie przed sądem. Nakłanianie do aborcji jest karalne! Ja muszę z tym życ każdego dnia. Nie wymażę tego z pamięci nigdy. Jest też dużo innych spraw, o których będę mówiła później. Oczywiście na potwierdzenie każdego swojego słowa mam wypisy i inne dokumenty z kliniki na Słowacji..." - napisała na portalu społecznościowym.
Łukasz Jurkowski nie mógł przejść obojętnie obok tak ciężkich oskarżeń. Za pośrednictwem Facebooka odniósł się do sprawy. "Nie rzucam słów na wiatr. Na stałe współpracuję z Kancelarią. Wobec mojej byłej partnerki zostało złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa oraz złożone zostały pozwy w sprawach cywilnych. Próbuję się od niej uwolnić i zakończyć kontakt pomiędzy nami. Ponadto okazało się, iż policja już doskonale zna moją byłą partnerkę z jej poprzednich problemów z prawem w podobnych sprawach, składania fałszywych zeznań i kradzieży" - zaczął zawodnik MMA.
"Dla wyjaśnienia wszelkich niejasności, na które powołuje się w poście moja ex, nie byłem wzywany na żadne przesłuchania w ramach rzekomych rewelacji mojej byłej partnerki. Sprawa rzekomego pobicia również nie została złożona. Nawet po naszym związku moja była partnerka wielokrotnie szantażowała mnie, w tym udawanymi próbami samobójczymi. Niestety bardzo długo dawałem się na to nabierać i byłem na każde jej wezwanie. Prawdą jest, iż moja ex partnerka cyklicznie trafia do zakładów psychiatrycznych (i leczyła się także zanim się poznaliśmy). Jednak prawdą też jest to, iż każdorazowo przerywa ona terapie i nie stosuje się do żadnych zaleceń lekarzy. Zamiast zajmować się tego typu oskarżeniami wobec mojej osoby (wyłącznie w celu zwiększenia własnej popularności ) proponowałbym mojej byłej partnerce poinformować czym się obecnie zajmuje oraz jakie naprawdę ma podejście do spraw rodzinnych i posiadania potomstwa. Szczególnie teraz, podczas swoich licznych wyjazdów do Niemiec" - dodał "Juras".