Federacje freak-fightowe przebojem wdarły się na polską scenę MMA. Początkowo jako ciekawostka, ale później zdobyły takie grono fanów, że są w stanie płacić ogromne sumy zakontraktowanym przez siebie zawodnikom. I coraz częściej sięgają po profesjonalistów, mających poszerzyć grono odbiorców i podnieść poziom sportowy wydarzeń, gdzie występują przede wszystkim amatorzy. Damian Janikowski jest kolejnym profesjonalnym zawodnikiem, który przystał na propozycję z freak-fightów. Okazuje się jednak, że High League wcale nie skusiło go dużo większymi zarobkami.
Janikowski ujawnia prawdę o zarobkach w KSW i High League
Wielu profesjonalnych zawodników nie ukrywa, że na przygody z freak-fightami decydują się ze względów finansowych, bo nigdzie indziej nie otrzymaliby takiego wynagrodzenia. Wszystko wskazuje jednak na to, że w przypadku Damiana Janikowskiego nie jest tak samo. Choć z jego wypowiedzi dla WP SportoweFakty można wywnioskować, że High League zapłaciło nieco więcej od KSW, to Janikowski podkreśla, że różnice duże nie są. – To nie jest tak, że federacja freakowa, czyli High League przebili nie wiadomo jak ofertę KSW. To są porównywalne bardzo pieniądze. Można powiedzieć, że i w KSW i w High lidze traktują mnie prawie na równej stopie – wyjaśnia Janikowski. Przyznał także, że jest zadowolony ze swoich zarobków.
Niektórym fanom mogło wydawać się, że Janikowski, jako medalista igrzysk olimpijskich w zapasach, szybko podbije KSW. Niestety, bilans 7-5 nie jest imponujący, a ostatnią walkę, we wrześniu 2022 roku z Tomem Breese, Janikowski przegrał. Jego walka w High League nie będzie jednak typowo freakowa, ponieważ zmierzy się z Mateuszem „Don Diego” Kubiszynem – kickboxerem, który świetnie radzi sobie w walkach na gołe pięści w organizacji GROMDA, a także zanotował udany debiut w MMA, pokonując Denisa Załęckiego.