"Super Express": - Spadł kamień z serca, że te przygotowania pełne zawirowań - kontuzji i kradzieży auta - dobiegają końca?
Jan Błachowicz, były mistrz organizacji UFC w kategorii półciężkiej: - To były ciężkie przygotowania z różnymi historiami wokół, ale dociągnięte w bardzo dobrym stylu. Nie wybiło to nas z rytmu! Znów cieszę się, że wchodzę do oktagonu i że będę walczył. Dostanę kilka odpowiedzi na swoje pytania. Na jedno sobie już odpowiedziałem, bo cieszę się, że wchodzę do klatki i że jest chęć walki, rywalizacji i ogień.
- Jak przebiegła aklimatyzacja w Las Vegas? Waga też schodzi tak jak założyliście?
- Nie walczę pierwszy raz w Las Vegas, więc wiem już, jak mój organizm reaguje. Jesteśmy tu od dwóch tygodni, od 5 dni śpię idealnie. Ostatnie treningi były naprawdę fajne, nie przytykało mnie, nie paliło w płucach to pustynne powietrze. Z wagą też nie będzie problemu. Na spokojnie dotniemy to, co zostało z humorem bez walki o przetrwanie. Wszystko przebiegło idealnie. Ostatnie szlify i "hej przygodo". Wchodzimy do oktagonu i walczymy.
- O półtorej miesiąca opóźnił się Twój powrót do klatki. Pierwotnie ten pojedynek miał być na końcu marca, jest połowa maja. Czy wszystko w porządku ze zdrowiem? Nic nie doskwiera?
- Tak. Kontuzja jest zaleczona, to stara sprawa i nawet o tym nie myślę. Cieszę się, bo nic mnie nie wybija z rytmu i nic nie przeszkadza. Zdrowie jest najważniejsze. Bez zdrowia lepiej nie wychodzić, a w tym przypadku trzeba być zdrowym, bo Rakić to mocny rywal. Trzeba być na 100% sprawnym i taki też jestem.
- Udało się przez ten długi okres wyzbyć z głowy tego pojedynku z Gloverem Teixeirą? To już tylko historia, czy momentami wracasz do tego?
- To historia i doświadczenie, z których wyciągnąłem pozytywne wnioski. Znowu jest podejście, że chcę i idę wygrać, dać z siebie wszystko. A nie wejść i zrobić to, co zrobiłem z Gloverem, czyli nic... Cieszę się, że to wróciło. Walka z Gloverem to już jest historia, nie myślę o tym, było jak było. Czasu nie cofnę. To nowa historia, nowe rozdanie, nowy rywal. Wracamy po malutku na szczyt.
Czytaj także: Jan Błachowicz miał sparaliżowaną część ciała. Potworne kulisy kontuzji. "Przestraszyłem się"
- Pojawiły się też zmiany w przygotowaniu. Osoba Darii Albers, czyli coacha mentalnego to największa z nich? Pracowałeś już kiedyś z psychologami sportowymi i twoje podejście było na nie. Czym ona różni się od tamtych osób? Co cię przekonało?
- Siedzieliśmy pewnego wieczoru z Dorotą, matką mojego dziecka, narzeczoną i menedżerką i rozmawialiśmy. Powiedziałem, że treningi i sparingi nie wychodzą. Coś nie grało, bo sparingi wyglądały jak walka z Gloverem, czyli bardzo słabo. Ona pchnęła mnie, by z kimś porozmawiać, skoro coś nie gra. Wiedziałem, że taka osoba jak Daria istnieje. Zdzwoniliśmy się, pogadaliśmy... Ja zawsze mówiłem, że to jest na zasadzie aspiriny - nie zaszkodzi, może pomóc. Zaskoczyło mnie jej podejście do całej sytuacji. Ona też była zawodnikiem i wie, jaka jest presja przed walką. Z poprzednikami było to na zasadzie: w czwartek, na godzinę 16, godzinę robiliśmy coś i widzimy się za tydzień. Daria jest przed treningiem, na treningu i po treningu. Możesz zadzwonić w każdym momencie, jest z nami w Las Vegas. Jest cały czas dla mnie.
- Odegrała ważną rolę w przygotowaniach?
- Gdyby nie Daria Albers i praca z nią, nie siedzielibyśmy i nie rozmawiali przed tą walką. To by nie miało sensu, by wyjść do Rakicia w takiej dyspozycji, w jakiej byłem zanim zacząłem z nią pracować. Dużo pracy z oddechem, koncentracją i tego typu rzeczy. To zadziałało.
- Aleksandar Rakić dużo kopie i to jego najmocniejsza strona. Młoda krew w UFC. To, że nie walczył na 5-rundowym dystansie ma duże znaczenie w kontekście tej walki?
- Dla mnie to nie jest pierwszyzna. Wiem, kiedy zwolnić i przyspieszyć. Rakić może wiedzieć, jak to robić na sparingu, ale nie wie, jak to działa w walce. Dynamiczny, silny, wielki, mocne kopnięcia - będzie trzeba na to uważać. Miałem sparingpartnerów z podobnymi warunkami fizycznymi. Trzeba uważać na jego zapasy, ale mam dziwne wrażenie, że to będzie 80-90% w stójce.
NIE PRZEGAP! Mateusz Borek zapowiada awanturę w ringu! Znamy walkę wieczoru, jej bohater zmienia kategorię
- Rozmawialiście już, jaki wpływ na ranking kategorii półciężkiej będzie miał ten pojedynek? To będzie eliminator?
- Nie myślę o tym, skupiam się na sobocie, ale z logicznego punktu widzenia. Ja jestem numerem 1, on jest numerem 3. Zwycięzca tej walki powinien być kolejnym pretendentem do walki o pas.
- Wszystkie rytuały zachowane? Amulety są z Tobą? Trylogia "Władcy Pierścieni" obejrzana?
- "Władca Pierścieni" jeszcze przede mną - będę oglądał przez te ostatnie kilka dni. Reszta amuletów jest, odpalimy w odpowiednim momencie.
- UFC 275 z dwóch względów będzie ważne dla polskich kibiców. Powrót Joanny Jędrzejczyk i walka Prochazka - Teixeira. Nie muszę, czy będziesz trzymał kciuki za "JJ", ale kogo będziesz dopingował i co typujesz w tym drugim starciu?
- Asię Jędrzejczyk typuję przede wszystkim! Wierzę, że się pokaże z fajnej strony i jej ręka będzie w górze. Co do walki w mojej kategorii o pas? Dla mnie to wielka niewiadoma! Jest pół na pół. Prochazka to wariat w pozytywnym sensie. Ma dziwny styl, który działa. Glover złapał formę na końcówkę kariery, silny, mocny i wie, co chce robić. Jak skontroluje tę walkę, tak jak ze mną, to wygra.
- Czego życzyć Janowi Błachowiczowi przed sobotnim pojedynkiem?
- Szczęścia. Jak to się mówi w kawale, na Titanicu wszyscy byli piękni, zdrowi i bogaci, tylko szczęścia nie mieli.