Szpilka rozpoczął przygodę w MMA w czerwcu, wygrywając na KSW 71 z Siergiejem Radczenko. Były pretendent do tytułu mistrza świata w boksie w wadze ciężkiej był także zdecydowanym faworytem potyczki z Załęckim, który do pojedynku w Gliwicach przystąpił z poważną kontuzją kolana. „Bad Boy” nie chciał się jednak tłumaczyć urazem. Wziął mocne proszki przeciwbólowe i wyszedł do klatki.
Zgodnie z przypuszczeniami Załęcki od razu rzucił się na Szpilkę i choć kilka razy go trafił, to przy próbie „obrotówki” kolano nie wytrzymało i „Bad Boy” musiał się poddać. Wszystko trwało niewiele ponad 40 sekund. – Artur był lepszy i tyle, nie będę zwalał winy na kontuzję. Mam tylko nadzieję, że kiedyś da mi rewanż – powiedział Załęcki.
Szpilka mimo wygranej nie był z siebie zadowolony. I wcale nie chodzi o niedyspozycję rywala. – Kontuzja to element walki, ale jestem wkurzony na siebie za to, jak wyglądał ten pojedynek. A jeszcze bardziej źli są na mnie trenerzy. Jak Denis mnie trafił, to obudził się we mnie stary Artur i chciałem mu pokazać, że skoro chce wojny, to będzie ją miał – zaznaczył Szpilka w rozmowie z „Super Expressem”.
„Szpila” po zwycięstwie z Załęckim przyznał również, że mocno specyficzny świat freaków nie przypadł mu do gustu.
– Freaki to nie mój świat, nie pasuję tu. Zadymy, wyzywanie się, a potem, jak widzą się w hotelu, to przechodzą koło siebie i nic. Nie kumam tego. Organizacyjnie sztos, żeby nie było, ale nie czuję tego. Nie mówię, że już nigdy mnie we freakach nie zobaczycie, jednak teraz tylko sport i KSW. Muszę pogadać z szefami, ale jest opcja, by kolejną walkę stoczyć już w grudniu. Jak ze zdrowiem wszystko będzie w porządku, a mam problem z plecami i lada dzień czeka mnie wizyta u lekarza, to fajnie byłoby zakończyć rok trzecim zwycięstwem – dodał były pięściarz.