O tym, jak PZN po cichu znalazł pracę dla "Tonio" Tajnera poinformował na łamach "Przeglądu Sportowego" Przemysław Parfjanowicz.
Dziennikarz "PS" zarzuca byłemu trenerowi Adama Małysza, że ten załatwił pracę synowi, mimo braku odpowiednich kompetencji.
Parfjanowicz sugeruje nawet, że Apoloniusz Tajner zbyt często nadużywa swojej pozycji, by pomagać członkom swojej rodziny.
"Ufa zięciowi (Michałowi Wiśniewskiemu z Ich Troje - przyp. gwizdek24.pl), powierzając mu koncertowanie w przerwach Pucharu Świata. Ufa siostrzeńcowi, który od 2007 roku pracuje z pierwszą kadrą kombinatorów. Pytanie tylko, czy w tych czasach i na tej pozycji ufać tak wypada. Już kiedyś to napisałem - nepotyzm w cywilizowanych krajach jest zjawiskiem równie tępionym jak picie alkoholu w godzinach pracy." - kończy ostro dziennikarz "Przeglądu Sportowego".
Tajnerowi zarzuca się, że do trenowania młodych kombinatorów norweskich wziął syna, choć ten nigdy nie odnosił żadnych sukcesów.
I rzeczywiście - Tomisław Tajner nigdy nie był dobrym skoczkiem. Nie kojarzymy go też z tras biegowych, a to właśnie te dwie dyscypliny składają się na kombinację norweską.
PIOTR ŻYŁA, WYWIADY - najśmieszniejsze rozmowy z nową gwiazdą światowych skoków! YOUTUBE
Apoloniusz Tajner może się jednak bronić tym, że nie zawsze wyniki osiągane w roli zawodnika mają znaczenie.
Przypomnijmy, że pierwszą kadrę skoczków narciarskich trenuje Łukasz Kruczek - były zawodnik bez więszkych sukcesów. W roli trenera spisujący się jednak wyśmienicie. Kruczek doprowadził do złotego medalu mistrzostw świata Kamila Stocha, a prowadzona przez niego drużyna sięgnęła po brąz podczas tego samego czempionatu.