- Deska ratunku? Nie wiem. Po prostu robiłam wszystko, by wypaść jak najlepiej. Nie po to wróciłam po przerwie macierzyńskiej, by przegrywać. Jeśli zostawiam w domu córusię, to tylko po to, by walczyć o podia -mówi Aleksandra w rozmowie z „Super Expressem”. - Mam nadzieję, że i w innych dyscyplinach wyniki się poprawią.
Córkę Hanię urodziła 14 miesięcy temu. Dzisiaj dziewczynka ogląda jej występy w telewizji. I woła „mama, mama” poznając ją, gdy ta ściągnie z oczu gogle.
- Przerwa macierzyńska pomogła mi w tym, że tej zimy mam najwyższą formę - mówi z przekonaniem medalistka. - Przedtem może za mocno pragnęłam sukcesu, napinałam się na niego. A teraz priorytety się zmieniły, liczy się przede wszystkim rodzina. Powstał też w tym czasie wielki głód startów. I teraz każde zawody to dla mnie ogromna przyjemność.
Powszechnie uważa się, że macierzyństwo sprzyja sportsmenkom w specjalnościach wytrzymałościowych. Ale snowboard alpejski do takich nie należy.
- Na mnie macierzyństwo z pewnością nie podziałało negatywnie, ani psychicznie, a ni fizycznie. Byłam zdziwiona, jak szybko moje ciało doszło do siebie - nie kryje. - Podczas pierwszego zgrupowania, trzy miesiące po porodzie trener Oskar Bom ocenił, że zaczynam przygotowania na poziomie, na którym przerwałam karierę. Technika pozostała w czuciu mięśniowym. Nie zapomniałam, jak się jeździ na desce.
Od kilku lat Aleksandra należy do centralnego zespołu wojskowego. Już w tym tygodniu starsza szeregowa specjalistka wystartuje w igrzyskach wojskowych. Może po obecnych sukcesach awansuje na kaprala. A czy jej „królewskie” nazwisko pozwoli kiedyś zostać Królową Snowboardu?
- To oczywiście możliwe, a pokazał to cały obecny mój sezon, z pięcioma miejscami na podium Pucharu Świata - deklaruje Król-Walas. - Do pokonania jest też mistrzyni olimpijska Ester Ledecka, którą jak dotąd pokonywałam tylko na treningach. Ale musi się na to poskładać kilka czynników, w tym zdrowie, bo tej zimy zmagam się z zapaleniem ścięgien prostowników nadgarstka i kciuka. Musi też być fart, bo to sport nieprzewidywalny, walczymy tutaj o setne części sekundy. Priorytetem są igrzyska olimpijskie 2026, dla mnie już czwarte. Brakuje mi olimpijskiego medalu w dorobku i będę o niego walczyć. A presja psychiczna? Wydaje mi się, że będę umiała sobie z nią poradzić.
Znakomita deskarka jeździ też na nartach, jak niemal każda mieszkanka Podhala.
- Ale deska jest przyjemniejsza od nart - twierdzi. - A dotykając podłoża ręką przy skrętach jestem bliżej śniegu (śmiech).