Apoloniusz Tajner to postać, której nie trzeba przedstawiać fanom polskiego sportu. Wybitny przed laty szkoleniowiec Adama Małysza, a obecnie prezes PZP w rozmowie z "WP Sportowe Fakty" opowiadał o najciekawszych momentach swojej pracy z medalistą olimpijskim z Salt Lake City i z Vancouver. Były szkoleniowiec przyznał, że zdarzyło mu się dwa razy odebrać dziwne listy od fanów, którzy domagali się zapłaty za dobre wyniki Małysza w trakcie konkursu Pucharu Świata. O takich szczegółach mało kto zdawał sobie sprawę.
Kumpel Lewandowskiego musiał zabrać głos w sprawie Złotej Piłki! Krótka wiadomość mówi wszystko
Apoloniusz Tajner odbierał dziwne listy. Chcieli od niego fortuny
Jak Tajner sam wspominał, u szczytu "Małyszomanii", a więc w sezonie 2002/2003, wielu ludzi bardzo do serca brało sobie występy skoczka, co miało przełożenie na kuriozalne sytuacje.
- Dostałem też dwie faktury.(...) Jedną na 30 tysięcy złotych od pewnej pani. Napisała list i dołączyła rachunek. Odręcznie zrobiony, na zwykłym druczku. W korespondencji zawarła: "Sukcesy Adama Małysza zawdzięczają państwo moim modlitwom. Codziennie modlę się za Adama, dlatego tak dobrze skacze. Proszę o zapłatę. - opowiadał Apoloniusz Tajner.
Aby zobaczyć prawdę na temat diety Apoloniusza Tajnera, przejdź do galerii poniżej.
Energoterapeuta groził Małyszowi. Chciał mu odciąć energię
Jak sam Tajner wspomina, list od osoby odpowiedzialnej za "wymodlenie" sukcesów Małysza był jednak niczym w porównaniu do groźby jednego energoterapeuty, który chciał za swoje "usługi" względem Małysza kwotę 60 tysięcy złotych!
- Ten na 60 tysięcy złotych? Wystawił go energoterapeuta. Stwierdził, że Adam osiągnął formę dzięki doładowaniom energii, które ten pan emitował ze swojego domu. Nakazał zapłatę całej kwoty pod groźbą odcięcia energii. Lata 2002-03 były naprawdę szalone. - opowiada były trener skoczka.