"Super Express": - Czy powinniśmy się niepokoić wynikami Polaków?
Apoloniusz Tajner: - Ja na na pewno nie będę, bo wiem, jak przebiegały przygotowania. I wiem, że są podstawy, by wierzyć, że będzie lepiej. A ponadto widzę, że nasi skoczkowie jadą po rozbiegu i odbijają się z progu, czując pewność siebie. I że przystępują do konkursu jak do rywalizacji, a nie jak do skoków treningowych.
- Naprawdę jest pan usatysfakcjonowany?
- Myślę, że jest fajnie. Ale mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. Nadal uważam, że Kamil Stoch będzie liderem w naszej ekipie, podobnie jak jest nim już Maciek Kot. W Ruce Kamil jeszcze spóźniał odbicie i nie miał jak odlecieć. Ale spóźniał mniej niż zdarzało mu się latem. Z kolei bardzo podobało mi się odbicie Dawida Kubackiego. Razem z Piotrkiem Żyłą stanowi to już mocną drużynę.
- Więc może to lepiej, że nie zaczęło się od polskiego zwycięstwa?
- Wolę, by zawodnicy musieli się dobijać do czołówki. Sukces odniesiony od razu mógłby spowodować nadmierną pewność siebie. A teraz przejdą na skocznię w Klingenthal, gdzie na ogół dobrze wypadamy. Bogatsi o poczucie, że skaczą dobrze, powinni wypaść lepiej. Jeżeli wiatr nie będzie kręcił.