Apoloniusz Tajner to postać, której kibicom skoków narciarskich przedstawiać nie trzeba. Upływają kolejne dekady, a były szkoleniowiec reprezentacji Polski wciąż jest doskonale rozpoznawalny przez fanów oraz wciąż jest blisko skoków. Jeszcze do niedawna był prezesem PZN i to od niego zależało bardzo dużo w polskich sportach zimowych. Niedawno przestał pełnić jednak tę funkcję.
Tajner nie miał wyjścia. Przy tej dyskusji nie miał szans
Niezmiennie jednak jest ważną osobistością w skokach. Zupełnie nie przeszkadzało to jednak małemu Jasiowi, o którym na Instastories opowiedziała Ewa Bilan-Stoch. Żona polskiego skoczka ujawniła historię z mistrzostw Polski, kiedy to dzieci z klubu narciarskiego rozprowadzały wśród kibiców wyjątkowe kalendarze. Ale mały Jaś miał inny plan.
- Ale Jasiu wpadł na genialny pomysł i poszedł do prezesa Tajnera, żeby wcisnąć mu kalendarz - powiedziała Bilan-Stoch na nagraniu. Chłopca nie zraziło nic. - Kupi Pan kalendarz? - zapytał Tajnera Jaś. - Niestety, nie mam przy sobie gotówki - odparł były prezes PZN. - Tam jest bankomat - powiedział wprost Jaś, pozostając niezłomny. Jak zakończyła się historia? Tajner takim dialogiem został postawiony pod ścianą i wypłacił gotówkę, a następnie nabył kalendarz oferowany przez małego Jasia.