Bez wątpienia szkoleniowiec z Tyrolu to wielki trenerski talent, ma czas na błędy i wnioski. Mniej czasu mają nasze gwiazdy. Stoch i Żyła skończyli już 36 lat, Kubacki 33. O pozostałych trudno mówić w tym samym zdaniu, bo różnią się poziomem od wymienionej trójki od wielu lat (co nie przekreśla ich szans na rozwój i poprawienie wyników). Polski zespół zdobył w Ruce – łącznie – 28 punktów. Do finałowych serii kwalifikowali się tylko Kubacki i Żyła. Kadra zawiodła, ale podczas nadchodzącego weekendu w Lillehammer będzie taka sama: Stoch, Żyła, Kubacki, Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł. W Ruce ten zespół zanotował najgorszy start sezonu od cyklu 2012/13, gdy... w Lillehammer Polacy wywalczyli tylko 12 punktów. – Siadając na belce musisz mieć wewnętrzne przekonanie, że to wszystko działa i że to, co masz zrobić, będzie działało. Niestety takiej pewności nie mam – mówił Stoch w Ruce przed kamerą Eurosportu. – Tu trzeba skupić się na podstawach, na tym, co jest do zrobienia, a nie rozbijać tych skoków na milion kawałków, bo to nic nie daje – dodawał Kubacki.
Można się pocieszać, że tamten sezon (2012/13) Stoch zakończył na 3. miejscu klasyfikacji generalnej i zdobył mistrzostwo świata. Dziś trudno uwierzyć w reaktywację mistrzów. Wiary nie traci Thurnbichler. – Teraz jesteśmy trochę z tyłu. W przeliczeniu na metry wyglądało to gorzej, niż jest w rzeczywistości. Ale wierzę w tę drużynę i będziemy pracować razem. Krok po kroku będziemy zbliżać się do celu. Będziemy walczyć każdego dnia. I tak, to jest właśnie konsensus tego weekendu. Nie możemy się teraz stresować. Wiemy, że czeka nas ciężka praca, ale bez nerwów – powiedział w materiale przygotowanym przez PZN.
W rozmowie z Interią potwierdził, że żadnych niedomówień i spięć w zespole nie ma: — Nie było żadnych trudnych rozmów. Jesteśmy jedną drużyną, w której mamy dobre relacje. Przeprowadzenie rozmów ze wszystkimi skoczkami było jednak niezbędne. Dowiedziałem się przede wszystkim tego, jak czują się zawodnicy. To było ważne też dlatego, żeby nie wkradła się nerwowość. Dla zawodników to było też ważne, że mogli wyrazić swoje zdanie. Ja tego wszystkiego wysłuchałem i stworzyłem sobie obraz sytuacji, jaką mamy, żebym wiedział, jak reagować w kolejnych tygodniach — przyznał.
— To jest całkiem normalne, kiedy sportowiec jest rozczarowany. Wtedy szuka odpowiedzi. Do tego dochodzą emocje. Taki właśnie jest sport. On jest oparty na emocjach. Bez tego nie byłoby tych ludzi w sporcie. Wszystko już przedyskutowaliśmy i wszystko jest w porządku. Wróciliśmy do pracy, jaką musimy wykonać — dodał trener Thurnbichler w rozmowie z serwisem Interia Sport.