Ewa Bilan-Stoch: Kamil nie poleci na kasę [WYWIAD]

2014-03-31 10:09

Piękna żona i menedżerka naszego wspaniałego skoczka narciarskiego Ewa Bilan-Stoch zapewnia, że mąż nie przyjmie pierwszej lepszej oferty reklamowego kontraktu

Ewa Bilan-Stoch (29 l.) znalazła się w podwójnie nowej roli po tegorocznych zawrotnych sukcesach Kamila Stocha (27 l.). Nie tylko jako żona mistrza olimpijskiego. Także jako jego menedżerka. Obecnie Kamil współpracuje już z trzema firmami - 4F, Isover Saint-Gobain i Sobiesław Zasada Automotive. Lada moment stanie się jednak "królem polowania" na rynku marketingu sportowego.

Zobacz również: Łukasz Kruczek zostaje, dostanie więcej kasy

"Super Express": - Co się wydarzyło wokół Kamila po tegorocznych zwycięstwach?

Ewa Bilan-Stoch: - Można to nazwać zalewem zainteresowania ze strony różnych firm. Były dwie fale. Pierwsza po igrzyskach, kiedy telefony się urywały przez dwa - trzy tygodnie. A druga po zdobyciu Kryształowej Kuli. Ona trwa nadal. Rozmowy są w trakcie, ale żaden kontrakt Kamila nie jest jeszcze bliski podpisania. Na wszystko znajdzie się odpowiedni czas.

- Czy rozmowy prowadzi pani sama? I kto podejmuje decyzje?

- Staram się otaczać ludźmi, którzy są fachowcami w swoich dziedzinach, dobranie takich osób i zbudowanie wzajemnego zaufania nie jest wcale proste. Każda decyzja poprzedzona jest dogłębną analizą sytuacji. W najtrudniejszych momentach kieruję się najprostszą zasadą, czyli zachowaniem zdrowego rozsądku. Na tyle znam Kamila i trzech innych zawodników, którymi się zajmuję (Ziobro, Kubacki i Hula - przyp. red.), że mam pozostawione przez nich pełne pole do działania.

- Na co kładzie pani akcent: na pieniądze, wizerunek, inne kwestie?

- Gdyby zależało mi na gromadzeniu pieniędzy, to Kamil pewnie już teraz wyskakiwałby wszystkim z lodówek, bo propozycji od firm jest mnóstwo. W przypadku mistrza takiego formatu jak Kamil głupotą byłoby rozdrabnianie się. Oboje jesteśmy zwolennikami zasady: nie ilość, a jakość.

- Nie było propozycji reklam proszku do prania albo środków higienicznych?

- Akurat nie takie, ale zdarzały się propozycje zabawne. Takie są odrzucane, bo mam wizję, czym mistrz olimpijski powinien się otaczać. Moim zadaniem jest wysłuchać każdego, bo to też zbieranie nowych doświadczeń.

- A może ktoś próbował podstawić państwu luksusowy samochód czy inny przedmiot, mówiąc "podpiszcie i bierzcie"?

- Wątpię, aby w tych czasach zdarzały się takie przypadki. Ludzie mają większą świadomość i wiedzą, że złożenie podpisu na umowie to nie tylko korzyści, ale i obowiązki.

- Co zatem jest najtrudniejsze do uzgodnienia?

- Najłatwiej ustalić sumę, bo przedział cenowy jest znany w branży. Najtrudniej dopiąć szczegóły tak, by obie strony były zadowolone. Sponsoring to przede wszystkim współpraca dla obopólnych korzyści.

Ponad milion Stocha

Dzięki niezwykle udanemu sezonowi konto Kamila Stocha stało się bardzo pokaźne. Z samych premii, stypendiów i nagród Kamil uzbierał ponad 900 tys. zł. Do tego dochodzi umowa sponsorska z firmą 4F, która - według naszej oceny - zapewniła skoczkowi nawet 300 tys. zł. Wiadomo jednak, że zarówno ten kontrakt, jak i inne dzięki niebywałemu wzrostowi popularności skoczka będą renegocjowane, co zapewni Stochowi kolejne setki tysięcy złotych. Śmiało można zakładać, że firmy liczące na korzystanie z wizerunku podwójnego złotego medalisty muszą się liczyć z wydatkiem grubo ponad pół miliona złotych.

Najnowsze