"Super Express": - Co robisz w nadchodzące święta?
Wojtek Wolski: - Gram w większość dni mecze, ale 25 grudnia mam wolne i znajdę trochę czasu, by świętować. Są to święta rodzinne i nie wyobrażam sobie, żebym nie był wtedy z rodziną. Rodzice, a także moja ciocia z wujkiem, odwiedzą mnie w Arizonie. Już nie mogę się doczekać, kiedy ich zobaczę. Będą to bardzo słoneczne święta, bez śniegu. W Phoenix jest około 20 stopni ciepła.
- Jakie dostaniesz prezenty? Pewnie najbardziej byś się ucieszył z Pucharu Stanleya (trofeum dla mistrzów NHL - red.).
- O tak! Byłoby super! (śmiech). Choć jak go nie znajdę pod choinką, to poczekam do moich urodzin, 24 lutego, a nawet jeszcze dłużej. Finały są pod koniec wiosny. W święta największym prezentem dla mnie jest to, że zobaczę moich najbliższych.
- Jakie są twoje ulubione potrawy wigilijne?
- W moim domu zawsze były pielęgnowane polskie tradycje. Moja mama, która jest świetną kucharką, przyrządza pierogi, ryby i zupy. Ale przyznam szczerze, że nie jestem zbyt dużym fanem tych potraw. Wolę kotlety schabowe z ziemniakami i sałatką. Ale na wigilię moja mama raczej tego nie przyrządzi (śmiech).
- Kiedy przestałeś wierzyć w Świętego Mikołaja?
- To było tak dawno, że nawet nie pamiętam. Ale zawsze cieszyłem się z prezentów pod choinkę. Pamiętam, że na jedną z Gwiazdek dostałem mały samochód wyścigowy i gry wideo.
- Podobno do dzisiaj lubisz gry komputerowe...
- Tak, bo doskonale się przy nich odprężam. Moja ulubiona to gra wojenna "Call of duty", gram w nią nawet 4 razy w tygodniu.