Hokeista Wojtek Wolski marzy o Pucharze Stanleya WYWIAD

2010-12-23 3:00

Hokeista Phoenix Coyotes Wojtek Wolski (24 l.) święta Bożego Narodzenia spędzi w słonecznej i gorącej Arizonie. Na wigilijnym stole w domu urodzonego w Zabrzu sportowca nie zabraknie tradycyjnych polskich potraw. - Choć wolałbym schabowego - śmieje się gwiazdor NHL.

"Super Express": - Co robisz w nadchodzące święta?

Wojtek Wolski: - Gram w większość dni mecze, ale 25 grudnia mam wolne i znajdę trochę czasu, by świętować. Są to święta rodzinne i nie wyobrażam sobie, żebym nie był wtedy z rodziną. Rodzice, a także moja ciocia z wujkiem, odwiedzą mnie w Arizonie. Już nie mogę się doczekać, kiedy ich zobaczę. Będą to bardzo słoneczne święta, bez śniegu. W Phoenix jest około 20 stopni ciepła.

- Jakie dostaniesz prezenty? Pewnie najbardziej byś się ucieszył z Pucharu Stanleya (trofeum dla mistrzów NHL - red.).

- O tak! Byłoby super! (śmiech). Choć jak go nie znajdę pod choinką, to poczekam do moich urodzin, 24 lutego, a nawet jeszcze dłużej. Finały są pod koniec wiosny. W święta największym prezentem dla mnie jest to, że zobaczę moich najbliższych.

- Jakie są twoje ulubione potrawy wigilijne?

- W moim domu zawsze były pielęgnowane polskie tradycje. Moja mama, która jest świetną kucharką, przyrządza pierogi, ryby i zupy. Ale przyznam szczerze, że nie jestem zbyt dużym fanem tych potraw. Wolę kotlety schabowe z ziemniakami i sałatką. Ale na wigilię moja mama raczej tego nie przyrządzi (śmiech).

- Kiedy przestałeś wierzyć w Świętego Mikołaja?

- To było tak dawno, że nawet nie pamiętam. Ale zawsze cieszyłem się z prezentów pod choinkę. Pamiętam, że na jedną z Gwiazdek dostałem mały samochód wyścigowy i gry wideo.

- Podobno do dzisiaj lubisz gry komputerowe...

- Tak, bo doskonale się przy nich odprężam. Moja ulubiona to gra wojenna "Call of duty", gram w nią nawet 4 razy w tygodniu.

Najnowsze