Przez długi czas wydawało się, że kadra pod wodzą Stefana Horngachera funkcjonowała jak w zegarku. Austriak nie tylko dbał o formę podopiecznych z Polski, lecz także o dyscyplinę. Choć nie brakowało śmiechu, to w decydujących momentach dało się zauważyć wyraźną koncentrację na celu. Jednak w pewnym momencie w mediach pojawiła się skaza na wizerunku ówczesnej reprezentacji skoczków. Wszystko po doniesieniach Jana Ziobry. Młody zawodnik miał pretensje o to, że był niesprawiedliwie traktowany przez Horngachera i dyrektora kadry Adama Małysza. Ten ostatni wypowiadał się później o tej grubej aferze za pośrednictwem Onetu. Nie ukrywał zaskoczenia zachowaniem skoczka, który ostatecznie zdecydował się zawiesić karierę.
Horngacher był w szoku po zachowaniu Polaka
Wynurzenia Jana Ziobry były zaskoczeniem nie tylko dla kibiców i przedstawicieli mediów, lecz także ludzi wewnątrz kadry skoczków. Wydawało się, że atmosfera w drużynie jest świetna, a istniało zagrożenie, że się załamie. - Nasz szkoleniowiec był trochę zszokowany, bo nie wiedział, o co rozchodzi się Jaśkowi. W czerwcu na zgrupowaniu w Ramsau Stefan Horngacher wyjaśnił Jaśkowi, dlaczego nie znalazł się w kadrze A. Obaj podali sobie ręce. Jasiek miał pracować normalnie i udowodnić wynikami, że należy mu się miejsce w tej kadrze. Tymczasem skakał słabo, a teraz ma wielkie pretensje - komentował w pamiętnej sprawie kilka lat temu Małysz.
Sam Ziobro na nagraniach wideo utrzymywał, że powoływano w jego miejsce słabszych skoczków, co dodatkowo go bolało. Te oskarżenia były trudne do potwierdzenia i ostatecznie sprawa raczej się rozmyła i dziś niewielu o niej pamięta.