Kubacki już od kilku sezonów jest w czołówce Pucharu Świata. Swój talent potwierdził rok temu podczas mistrzostw świata w Seefeld. W szalonym konkursie na skoczni normalnej zdobył złoty medal. Obecnie jest przed wielką szansą na dołożenie kolejnego ogromnego sukcesu w karierze, którym niewątpliwie byłby triumf w Turnieju Czterech Skoczni.
A dzielą go od tego tak naprawdę dwa solidne skoki. Po konkursie w Innsbrucku Kubacki objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej TCS. Nad drugim Markusem Lindvikiem ma 9,1 pkt. przewagi, co w przeliczeniu na metry daje około 5 metrów zapasu. Nieco więcej do odrobienia mają Karl Geiger i Ryoyu Kobayashi, bo obaj muszą zniwelować ponad 13 punktową różnicę.
Kubacki ma więc wszystko w swoich rękach. Nieco niepokoju w serca polskich kibiców mógł wlać Stefan Horngacher. - W tym turnieju Dawid ani razu się jeszcze nie pomylił. Właściwie teraz przyszedłby czas jego pomyłkę, ale nie jestem pewny, czy tak właśnie będzie. Nie możemy jednak patrzeć na innych. Musimy skupić się na każdym skoku i na koniec zawodów sprawdzić, jakie wyniki pokaże komputer - stwierdził szkoleniowiec reprezentacji Niemiec w rozmowie z suddeutsche.de.
Ciężko odebrać te słowa inaczej niż "wywoływaniem wilka z lasu" i próbą rzucenia swojego rodzaju klątwy na Kubackiego. Wszak Kobayashi rok temu, czy Kamil Stoch dwa lata temu byli bezbłędni i w wielkim stylu wygrali TCS. Horngacherowi faktycznie pozostało liczyć jedynie na potknięcie Kubackiego, bo jeśli Polak utrzyma świetną dyspozycję, to Geiger nie będzie miał szans na zwycięstwo.