Józef Łuszczek ma problemy z chodzeniem, ale… Czuje się jak młodzieniec

2020-05-27 9:49

Właśnie skończył 65 lat. I wcale nie czułby swojego wieku, gdyby nie dolegliwości nóg. Ale Józef Łuszczek nie traci optymizmu.

- Czuję się, jakbym miał lat 25. Tylko kiedy się golę, widzę w lustrze swoją siwiznę - mówi ze śmiechem jedyny polski mistrz świata w biegach narciarskich mężczyzn (MŚ w Lahti 1978, dystans 15 km). - Dodatkowo poprawiają mi humor zdobyte puchary, kiedy na nie patrzę. Przypomina mi się, że nagrody wręczali mi między innymi dwaj królowie: norweski i szwedzki. Można by powiedzieć, że mam dwie „korony”.

Nie dorobił się fortuny na swoich sukcesach, bo były to jeszcze czasy amatorskie. Nie ma osobnego domu, mieszka w bloku w Zakopanem. Ale nie narzeka na swoją sytuację materialną.

- Mam rentę, a także dożywotnią „emeryturę” sportową, którą przyznał mi jeszcze premier Jerzy Buzek - wyjawia były mistrz. - Do tego wpierają mnie koledzy ze Szczecina i ojciec chrzestny mojego syna, Henryk. Nie narzekam. Owszem, to co zarabiają dzisiejsi mistrzowie, to niebo a ziemia w porównaniu ze mną. Ale takie były wtedy czasy. Za swój złoty medal dostałem chyba 150 dolarów.

Ma czworo dzieci i czworo wnucząt. Od lat chętnie jeździ z bliskimi na nartach, ale ten rozdział jakby się zamyka w jego życiu.

- Nie słuchają mnie już nogi. Ta sytuacja pogarsza się od kilku lat – nie kryje Józef Łuszczek. - Żyły niby są w porządku, a nogi nie chcą normalnie chodzić. Myślałem, że to może ucisk w kręgosłupie, ale nie wiadomo. Ciężko mi wystać w kolejce w sklepie albo podczas pogrzebu. Muszę trzymać się poręczy, gdy wchodzę po schodach na pierwsze piętro do mieszkania. Pewnie już przyszłej zimy nie dam rady pozjeżdżać na nartach na stoku. I pomyśleć, że kiedyś wykonywałem „łabędzia” czyli jazdę na jednej narcie w Dolinie Pięciu Stawów, a ostatnio już ledwo wchodziłem w skręt. Sport na pewno się przyczynił do tego, co teraz się dzieje.

Według jego obliczeń - w trakcie kariery sportowej pokonał na nartach 150 tysięcy km czyli prawie tyle co cztery razy dookoła Ziemi.

- Już chyba dziesięć prac dyplomowych napisali w związku z moją karierą sportową – śmieje się 65-latek. - Zdrowie miałem żelazne. W roku 1976 złapałem żółtaczkę, gdy byłem w sportowej jednostce wojskowej, a półtora roku później zostałem mistrzem świata. Ale już 42 lata czekam na następcę i jakoś zupełnie nie widać, żeby ktoś się zapowiadał na mistrza w biegach mężczyzn.

* Ordynator oddziału chirurgii naczyniowej w Chrzanowie zaoferowal byłemu mistrzowi bezpłatne badania i konsultację. Wkrótce mają się spotkać.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze

Materiał sponsorowany