- Jeżeli Tour miał być kiedyś w założeniu wielodniowy, wieloetapowy, stawiający na wszechstronność zawodników, to teraz zrobiła się z tego jakaś poświąteczna zabawa - mówiła Justyna jeszcze w czwartek, gdy dowiedziała się o zmianach. I twierdziła, że na 99 procent nie wystartuje w imprezie.
Zobacz również: Jan Ziobro: Gdy się budziłem, latał nade mną Małysz [WYWIAD]
Liczyła jednak na gest dobrej woli ze strony organizatorów. Choćby zmianę sprintu "łyżwą" na "klasyk" w Lenzerheide w sylwestra. Bo w przypadku niedostatku śniegu trasa "klasykiem" wymaga mniejszej powierzchni śnieżnej.
Justyna dostała spore wsparcie ze strony Norwegów. - Rozumiem Kowalczyk - wyznała jej znakomita rywalka Therese Johaug.
Ale dyrektor komisji biegów FIS Pierre Magnerey był nieugięty.
- Niemożliwa jest zmiana programu zawodów w Lenzerheide. Nierealne jest przeprowadzenie sprintu klasycznego przy tak cienkim śniegu - oświadczył.
W piątek po południu Kowalczyk podczas specjalnej konferencji prasowej w Oberhofie nie kryła swojego rozczarowania.
- Jestem zawiedziona. To nie w porządku. Powinno być pół na pół biegów klasycznym i dowolnym. To głupie - wypaliła.
I odłożyła decyzję do ostatniej chwili, dodając, że jest 30 procent szans, iż się podporządkuje.
Późnym wieczorem miała się odbyć narada trenerów ekip celem rozważenia ewentualnych zmian.