Nabrzmiałe żyły, napięte i zmęczone mięśnie - tak wyglądają łydki Justyny Kowalczyk tuż po obozie przygotowawczym przed zbliżającym się sezonem biegów narciarskich. I niby sport to zdrowie? Sama zawodniczka zauważa, że "sport wyczynowy na poziomie mistrzowskim nie ma nic wspólnego ze zdrowiem".
- To jest ta druga, mniej miła strona medalu. Po ciężkim obozie. Czas się dobrze najeść i odpocząć odrobinę - podpisała zdjęcie Kowalczyk. Odniosła się też do komentarzy kibiców, którzy obawiali się, że na jej łydkach pojawiły się żylaki - Wszystkich, którzy widzą na moich nogach żylaki, chciałabym uspokoić, że ich tam nie ma. Tak wygląda skrajnie zmęczony mięsień, na którym jest znikoma ilość tkanki tłuszczowej. Pozdrawiam - napisała biegaczka.
Powodów do niepokoju więc nie ma, ale trzeba przyznać, że zdjęcie może odrobinę szokować. Ale najwyraźniej takie uroki zawodowego sportu!