Skoki w Sapporo: Ostateczny sygnał Kamila Stocha przed MŚ
Za najlepszymi skoczkami ostatni sprawdzian przed mistrzostwami świata w Trondheim, który miał szczególne znaczenie dla Kamila Stocha i Macieja Kota. Wracający do Pucharu Świata zawodnicy otrzymali od trenerów szansę, aby przekonać ich przed MŚ, do których przygotowuje się już pięciu Polaków - obecny w Sapporo Paweł Wąsek, a także szlifujący formę w kraju Dawid Kubacki, Jakub Wolny, Aleksander Zniszczoł i Piotr Żyła. Thomas Thurnbichler otwarcie zapowiedział, że Stoch i Kot musieliby błysnąć w Japonii dobrymi wynikami. Czy to im się udało? To okaże się po oficjalnym ogłoszeniu składu na MŚ, ale po niedzielnym konkursie pierwszy z nich może mieć taką nadzieję.
Klęska polskich skoczków w walce o medale. Amerykanie okazali się za mocni
Po 22. miejscu w pierwszych zawodach na Okurayamie Stoch przekonywał, że jego skoki były poprawne i zalicza je na plus, a następnego dnia wykonał kolejny krok. W rozpoczętych o 1:30 czasu polskiego kwalifikacjach nie wypadł najlepiej, zajmując 35. miejsce ze sporą stratą do 14. Wąska i 16. Kota, ale najlepsze zostawił na zawody rozgrywane od 3:00. Już w pierwszej serii trzykrotny mistrz olimpijski wypadł najlepiej z Polaków po skoku na 126,5 m, który dał mu 12. miejsce. Tuż za nim byli 14. Wąsek (122,5 m) i 15. Kot (123,5 m), a na półmetku z konkursem pożegnał się 47. Kacper Juroszek (104 m).
W finale Kot wypadł słabiej (121 m) i zajął ostatecznie 24. miejsce, przegrywając po raz drugi w konkursie ze Stochem. Ten pierwszy raz w tym sezonie był najlepszym polskim skoczkiem, choć po skoku na 122,5 m wypadł z czołowej "15" i zajął 16. miejsce. To jego drugi najlepszy wynik tej zimy - po 14. pozycji w jednoseryjnych zawodach w Ruce. Tuż za nim uplasował się 17. Wąsek (124 m), który od Turnieju Czterech Skoczni jest przecież liderem całej reprezentacji. W tym kontekście rezultat 39-krotnego zwycięzcy zawodów PŚ musi dać Thurnbichlerowi do myślenia.
Polacy byli jednak tłem dla czołówki, w której walkę o zwycięstwo stoczyli wracający do wielkiej formy Marius Lindvik i Ryoyu Kobayashi. Górą po raz drugi w ten weekend okazał się Japończyk, który udanie zaatakował prowadzącego po 1. serii Norwega. Podium uzupełnił błyszczący od kilku tygodni Johann Andre Forfang, a dopiero za najlepszą trójką uplasowali się Austriacy - Daniel Tschofenig, Stefan Kraft i Jan Hoerl. Po konkursie w Sapporo jest już pewne, że Kryształowa Kula trafi w ręce któregoś z nich. Strata 4. w klasyfikacji generalnej Forfanga do prowadzącego Tschofeniga wynosi już więcej niż 600 punktów, które pozostały do zdobycia do końca sezonu.
Teraz uwaga skupia się jednak na mistrzostwach świata, które od 26 lutego odbędą się w Trondheim. Dopiero po nich skoczkowie wrócą do PŚ i dokończą sezon w Oslo, Vikersund, Lahti i Planicy.
Straszny wypadek w Pucharze Świata w skokach narciarskich. Konieczne było wykorzystane noszy! Dramat