Letnie zawody to już dla skoczków przeszłość, choć w tym roku inauguracja zimowego sezonu będzie wyjątkowa. Za dwa tygodnie w Wiśle ruszy Puchar Świata, ale skocznia im. Adama Małysza będzie pokryta igelitem. Mimo to, to właśnie hybrydowe zawody na torach lodowych w Polsce otworzą zimę, a kibice nie mogą się już doczekać rywalizacji najlepszych skoczków świata. Polscy fani liczą na udane występy Biało-Czerwonych od samego początku, a dużo o ich dyspozycji powiedzą październikowe mistrzostwa Polski. Wyniki latem wskazują na to, że głównymi faworytami do złotego medalu będą Dawid Kubacki i Kamil Stoch. Ten drugi miał sporo pecha w końcówce letniego sezonu, jednak w ciągu kilku miesięcy zdążył zachwycić Thomasa Thurnbichlera.
Kamil Stoch sprawił, że Thurnbichler zaniemówił. Trener polskich skoczków nie mógł się powstrzymać
Austriak oswoił się już z nową rolą głównego szkoleniowca czołowej reprezentacji świata. Ma też na koncie pierwsze sukcesy - Kubacki wygrał Letnie Grand Prix, a Polska zdobyła drużynowo najwięcej punktów z grona wszystkich ekip. Nic dziwnego, że oczekiwania przed nadchodzącym sezonem są naprawdę wysokie, z czego 33-latek zdaje sobie sprawę. Jest zadowolony z przygotowań, które przełożyły się na świetne wyniki latem. Skoczkowie pod jego wodzą ostro trenowali, m.in. w tunelu aerodynamicznym w Sztokholmie i podczas obozu w Planicy, gdzie prawdziwy popis dał Stoch. Po jednym ze skoków trzykrotnego mistrza olimpijskiego Thurnbichler aż zaniemówił.
- Oglądasz przecież skoki, to wiesz, że Kamil Stoch ma czarny pas z latania. To niezależny obiekt latający, król. A też skorzystał ze Sztokholmu. Nie dalej jak ostatnio w Planicy wykonał taką próbę, że zaniemówiłem. To było piękne. Powiedziałem wtedy, że dostąpiłem zaszczytu, móc widzieć coś takiego na żywo - wyznał trener polskiej kadry w rozmowie z Michałem Chmielewskim z TVP Sport. Odniósł się w ten sposób do postępów, jakie poczynili Biało-Czerwoni po treningach w szwedzkim tunelu. Czy był to najlepszy skok, jaki Thurnbichler widział od kwietnia? - Trudno to porównać, bo są różne dni, różne okresy treningowe i różne skocznie. Wielu z nich [polskich skoczków - przyp. red.] zaliczyło przynajmniej kilka skoków, po których odejmowało mowę. Natomiast gdyby w konkursie Pucharu Świata Kamil wykonał dwa takie skoki, byłby nie do pokonania - wyjaśnił Austriak.