Obecny sezon Pucharu Świata otwierały zawody w Niżnym Tagile. Miejsce to nadal nie będzie kojarzyło się dobrze polskim skoczkom, bo dla naszych reprezentantów obiekt w Rosji jest po prostu pechowy. Biało-czerwoni na inaugurację sezonu zaprezentowali się słabo, a największym nieszczęśnikiem jest Klemens Murańka. Polak do tej pory jest w Rosji.
Nie uwierzycie, gdzie znalazł się Adam Małysz. Fani zadawali dociekliwe pytania, jest odpowiedź
Murańka utknął w Rosji. Kolejne pozytywne testy
Przed sobotnim konkursem okazało się bowiem, że 27-letni zawodnik jest zakażony koronawirusem. Polski sztab robił wszystko, aby wykluczyć jakiekolwiek błędy w badaniu i zrobiono testy w trzech niezależnych laboratoriach. Te jedynie potwierdziły, że Murańka się zaraził i musi przebywać na kwarantannie. Trafił również do szpitala.
Marcelina Ziętek była w szoku, gdy to zobaczyła. Co za sprzęt! Nie wiedziała, że mogą być takie duże
Najpierw w Niżnym Tagile, gdzie warunki pozostawiały wiele do życzenia, bo jak powiedział Piotr Żyła na antenie Eurosportu "sufit spadał do jedzenia". PZN postanowił więc wynająć miejsce w klinice w Jekaterynburgu. Warunki są tam o niebo lepsze. Murańka jest codziennie testowany przez Rosjan, ale koronawirus nie odpuszcza.
Wielkie pieniądze za leczenie Murańki. Kwota robi wrażenie
Jak przyznał sam Murańka, kolejne testy wychodzą pozytywnie. - Czuję się dobrze, ale nie mam węchu i za mną już piąty z rzędu pozytywny test - wyjawił skoczek narciarski w rozmowie z portalem sport.pl. Na razie nie ma więc możliwości, aby Murańka mógł wrócić do Polski. To stanie się dopiero wtedy, gdy otrzyma negatywny wynik testu.
Na razie więc musi przebywać w klinice w Jekaterynburgu. Jak długo? Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. A koszty leczenia w samej klinice nie są małe. Za jedną dobę PZN musi płacić 400 euro, a więc blisko 2 tysiące złotych. Najważniejsze jednak, aby Murańka wyzdrowiał i jak najszybciej wrócił do ojczyzny.