Na jej profilu w portalu społecznościowym Facebook pojawił się wczoraj wpis:
"Wybaczcie... Justyna nie wystąpi już w tym sezonie. Stopa rzeczywiście się zrasta, ale starty wymagałyby mocnych środków przeciwbólowych. A dość faszerowania się chemią. Zimę czas zakończyć".
Zobacz również: Paulina Bobak odpiera zarzuty: Nie zepsułam Kryśce Pałce karabinu!
Nie będzie więc ścigania się o piątą w karierze Kryształową Kulę, na którą szanse i tak byłyby iluzoryczne. Kowalczyk z dorobkiem 618 pkt zajmuje szóste miejsce w klasyfikacji PŚ. Prowadzi Norweżka Therese Johaug - 1084.
Po wspaniałym zwycięstwie olimpijskim na 10 km stylem klasycznym Polka zakończyła występy na Krasnej Polanie zejściem z trasy biegu na 30 km "łyżwą" po kolizji stopą o stopę z jedną z rywalek.
- Bardzo mądrze postąpiła. W stopę można wstawiać wkładki, nie wkładki, ale kość musi normalnie się zrosnąć - uważa Józef Łuszczek (59 l.), mistrz świata z 1976 r. - Po co nadwerężać stopę, którą już i tak mocno nadwerężyła pięcioma startami na igrzyskach? Najważniejsze jest zdrowie, a dopiero potem wyniki sportowe. Te wyniki i tak są znakomite, bo na olimpiadzie na dystansie 10 kilometrów liczyła się tylko ona. A na Puchar Świata Justyna i tak zbyt wiele szans nie miała. Norweżki uciekły za daleko. Myślę, że powinna wyleczyć się do końca i przygotować się do przyszłego sezonu, w którym będą mistrzostwa świata.
Józef Łuszczek wspomina też swoją kontuzję sprzed lat, której skutki odczuwa do dziś.
- To było na nartorolkach. Od kijka złamałem drugi palec prawej stopy. Bolało, ale jakoś nie było czasu na wyleczenie kontuzji. W końcu samo się zrosło. Potem zrobiono mi operację - wycięto staw tego palca. Ale skutek jest taki, że jeden palec poszedł w jedną stronę, drugi w inną i zrobił się "kulfon". Do dziś muszę nosić większe buty - opowiada.