„Super Express”: - Jak to się stało, że zaczęła Pani przygodę z biatlonem? Bo nie jest to popularny sport.
Krystyna Pałka: - Nie, ale myślę, że w niedalekiej przyszłości będzie popularny tak, jak w Niemczech czy Austrii. Moja przygoda zaczęła się przypadkowo. Do szkoły podstawowej w Czerwiennym koło Zakopanego przyjechał do nas trener Jankowski z wiatrówkami. Za szkołą na boisku rozłożono ławeczki i zorganizowano trening strzelecki i biegowy dla uczniów. Chciano wybrać tych, którzy nadawaliby się do biatlonu. Ja w przerwie między lekcjami podeszłam i spróbowałam strzelić. Spodobało mi się, a po tygodniu treningów wystartowałam na zawodach w Kościelisku. Zajęłam 3. miejsce i byłam przeszczęśliwa.
- Dziś jest pani zawodowym żołnierzem i wicemistrzynią świata, zna pani też trzy języki.
- Wyjeżdżam i mam kontakt z całym światem, więc trzeba się umieć porozumieć. Dlatego starałam się uczyć na bieżąco, by móc komunikować się i mieć kontakt z innymi zawodnikami i trenerami.
- Za panią długa droga. Jest pani pierwszą Polką, która stanęła na podium w sportach zimowych. A zaczęło się od uczęszczania do jednej klasy z Justyną Kowalczyk.
- Po szkole podstawowej trafiłam do szkoły mistrzostwa sportowego w Zakopanem i byłam w jednej klasie z Justyną i Tomkiem Pochwałą...
- Kto od kogo ściągał?
- Nie mogę udzielać takich wiadomości (śmiech). Mieliśmy fajną klasę, bo wielu osób z niej jest w sporcie do dziś.
- Zawodowy żołnierz Krystyna Pałka. Czym się pani zajmuje, kiedy ma na to czas i dlaczego w ogóle jest pani wojskowym?
- Będąc w tej szkole w Zakopanem byłam w klubie WKS Zakopane, który dziś nazywa się BKS Kośielisko. To był klub wojskowy, a ja bardzo chciałam trafić do wojska. Zawsze mi się to podobało, zawsze lubiłam strzelać i chciałam mieć kontakt z bronią. Wiedziałam, że większość biatlonistów z areny światowej jest w wojsku i też do tego dążyłam. Tyle, że u nas dla kobiet ta droga była wcześniej zamknięta, a gdy już była możliwość, że od razu się zgłosiłam.
- A co konkretnie pani robi w wojsku?
- Jestem na stanowisku strzelca. Mam indywidualne oddelegowanie do reprezentacji. Wojsko pomaga mi w przygotowaniach do zawodów. Startujemy też w mistrzostwach świata armii.
- A ranne wstawanie, musztra?
- Takich rzeczy nie mam, ale trenowanie biatlonu też przypomina wojskowy reżim. Wczesne wstanie i tak dalej, to bardzo podobne. Dzięki wojsku mam możliwość trenowania, mam stałą pracę i nie muszę się niczym martwić.
- Może mając karabin w ręku wywarłaby Pani presję na osoby typu pani ministra Joanna Mucha, która zabiera biatlonowi pieniądze, podczas gdy Wy zdobywacie dwa medale MŚ.
- Nie mam złego zdania o pani minsiter sportu, nie mieszam się w politykę. Karabinu nie będziemy używać, bo jest on przeznaczony do celów sportowych (śmiech). Nasze wyniki mówią same za siebie i niepotrzebne byłoby zamykanie drogi do rozwoju biatlonu. Nie mamy takich środków jak inne dyscypliny, a potrafimy osiągać dobre wyniki. Dlatego trzeba wspomóc biatlon, bo mamy wiele talentów, które mogą osiągać wyniki i dostarczyć kibicom emocji.
- Pani może być motorem napędowym dla tej dyscypliny. Po sukcesie Kowalczyk powstają trasy biegowe. Może ktoś pójdzie też pani tropem. Dlaczego warto zająć się biatlonem?
- Poruszać się na nartach warto dla samego zdrowia. Lepiej wyjść na spacer na nartach niż siedzieć w domu przed komputerem. Biatlon jest pięknym sportem i szkoda byłoby, gdyby ta dyscyplina w Polsce umarła. Mamy przecież zaplecze kadrowe. Młoda Kinga Mitoraj wygrała młodzieżowe igrzyska. Monika Hojnisz zdobyła brązowym medal Mistrzostw Europy.
- Jakie piękne przeżycia nam jeszcze pani zafunduje? Olimpiada w Soczi będzie ukoronowaniem kariery?
- Tak. W tym sezonie zostały mi jeszcze trzy zawody Pucharu Świata, w których chciałabym dobrze wypaść, bo mam szanse by trafić do pierwszej dziesiątki ogólnej punktacji PŚ. Bardzo dobrze byłoby, gdybyśmy mieli środki na przygotowania do igrzysk. Za nami tyle pracy, a do nich zostało mało czasu. Jeśli teraz odetną nam środki nie będzie warunków, a z tym wiąże się spadek wyników.
- Jakim człowiekiem jest na co dzień Krystyna Pałka?
- Takim, który nie może spokojnie siąść na 5 minut. Muszę ciągle coś robić, być w ruchu, dlatego mam zagospodarowaną każdą chwilę w ciągu dnia. Teraz przymusowo staram się „wklejać” w plan dnia odpoczynek, ale przeważnie mam wiele mam wiele rzeczy do ogarnięcia.
- Jeśli o nie chodzi, to Justyna Kowalczyk zaproponowała pół żartem pół serio wspólny casting na mężów?
- Bardzo fajny pomysł. Musimy spotkać się i porozmawiać na ten temat, ustalić wszystkie szczegóły (śmiech).